Ministra kultury Hanna Wróblewska odwołuje dyrektorów sztandarowych placówek muzealnych. Stanowisko już stracił dyrektor Zamku Królewskiego. Następny w kolejce jest Robert Kostro, dyrektor Muzeum Historii Polski – najdroższego polskiego muzeum. Za co zresztą najprawdopodobniej zostanie odwołany.
Filharmonia Lubelska miała ambitne plany wyjazdów i nagrań, ale weszły one w kolizję z marzeniami władz województwa. Teraz planem jest raczej przetrwanie.
Polska kultura cierpi najwyraźniej na swoisty efekt jojo – za czasów PiS mizeria kadrowa szła w tym sektorze w parze z hossą finansową, po powrocie sił koalicji, skupionej wokół liberalnego centrum, jest odwrotnie.
Ustawa o prawach autorskich została przyjęta bez kluczowych dla mediów zapisów. Zamiast wspierać w mediacji z gigantami cyfrowymi, politycy odpowiadają milczeniem.
Mam nadzieję, że zrobię trochę więcej, niż jest realnie możliwe – deklaruje ministra kultury Hanna Wróblewska.
Etos działacza chałupnika, który wspomoże polską kulturę, bo państwu brak w tej dziedzinie woli i pomysłów, niech odejdzie w przeszłość. Skoro Skarb Państwa stać na wynajem wypasionych siedzib dla polskich instytucji, znajdą się i środki na skuteczny system wsparcia kultury.
W środowisku kultury wracają często postulaty o kompetentne, a nie polityczne zawiadywanie resortem. Właśnie się spełniają – wraz z powołaniem Hanny Wróblewskiej na stanowisko ministra kultury.
Po ciemnych wiekach Barbary Schabowskiej, za której czasów IAM szorował po samym dnie, rodzi się duża szansa na powrót do wysokiego poziomu merytorycznego. A jednak pozostaje jedno drobne „ale”.
W naszej ocenie osoba ta, nie tylko ze względu na notoryczne naginanie faktów do swojej narracji, lecz, przede wszystkim, karygodny stosunek do podwładnych, nie powinna ubiegać się o stanowiska kierownicze w instytucjach kultury – piszą byli i obecni pracownicy IAM o Barbarze Schabowskiej, powołanej na stanowisko za rządów PiS.