Rachunki krzywd
Prof. Andrzej Leder dla „Polityki”. O co trzeba teraz zadbać, żeby PiS już nie wrócił do władzy
JOANNA PODGÓRSKA: – Zacznijmy od pewnej „przepowiedni”. W rozmowie z POLITYKĄ wkrótce przed wyborami w 2015 r. zapowiadał pan konserwatywną rewolucję. I że potrwa ona dwie, trzy kadencje. „Krach konserwatywnego projektu może nastąpić szybciej, jeśli rządzący narobią głupot” – zapowiadał pan. Co się stało? Narobili głupot? Elektorat się zmienił? A może i jedno, i drugie?
ANDRZEJ LEDER: – Wróciłbym do pierwszej części „przepowiedni”, ona wydaje mi się ważniejsza. Od mniej więcej 2005 r. mieliśmy w świadomości społecznej zwrot konserwatywny, spowodowany m.in. tym, że po wstąpieniu do Unii i śmierci Jana Pawła II Kościół katolicki doszedł do wniosku, iż sojusz z liberałami nie jest w jego interesie, i wsparł prawicę. Jednak od kilku lat klimat polityczny wyraźnie się zmienia. Rewizja konserwatywnej koncepcji polskości wydaje mi się najważniejszym czynnikiem, który wpłynął na wynik wyborów 15 października. Nie zmienia to faktu, że jednak władza prawicy trwała dwie kadencje, chociaż głupot robili bardzo wiele.
Opisywał pan, jak PiS przez lata wykorzystywał zakorzenione w Polakach od czasów folwarcznych poczucie krzywdy. Może to poczucie przeniosło się teraz na kobiety i młodych, których nikt nie chciał słuchać?
Jeżeli uważamy poczucie krzywdy za istotne emocjonalne paliwo aktywności politycznej, to rzeczywiście w kobietach było ono i chyba nadal jest największe. Praktycznie odebrano im prawa reprodukcyjne. Ale chodzi też o bardzo represyjny i brutalny sposób działania władzy. Młodzi ludzie w ogóle czują się głęboko skrzywdzeni. Biorąc pod uwagę sytuację mieszkaniową, materialna pozycja młodego pokolenia w momencie startu w dorosłość jest dramatyczna. W Polsce usamodzielnienie się jest tak drogie, szczególnie w dużych miastach, że skazuje młodych ludzi na upokarzającą zależność.