Tomasz Sommer, szef wciąż legalnego „Najwyższego Czasu!”, testuje granice wolności słowa w Polsce po sejmowej prowokacji Grzegorza Brauna: „Czego dowiedzieliśmy się dzięki jednej odpalonej gaśnicy?* że najważniejszą religią POPiS-u i lewicy jest judaizm;* że wszyscy politycy tych partii boją się Żydów jak ognia i gotowi są się przed nimi poniżyć, przekraczając granice skrajnego upodlenia; (…)* że na jedno gwizdnięcie na kolana przed Panami padają prezydent RP Duda, kardynał Ryś, wszyscy mainstreamowi dziennikarze i publicyści (…). Podziękujmy wszyscy Grzegorzowi Braunowi, że jedną gaśnicą znegliżował tę żałosną sytuację”. Negliżując przy okazji samego siebie i całe swoje środowisko z Sommerem włącznie.
Odnosząc się do skandalu z Braunem, Piotr Semka płacze w „Do Rzeczy” nad losem Konfederacji: „Stałym przekleństwem konfederatów staje się niezdolność do odklejenia się od prawicowego oszołomstwa. Najpierw w wykonaniu Janusza Korwin-Mikkego, a teraz Grzegorza Brauna. Ci nieprzewidywalni politycy przynoszą konfederatom rozpoznawalność, ale potem stają się w polityce kulą u nogi”. Tylko jak od „prawicowego oszołomstwa” ma się odkleić ktoś, kto sam jest prawicowym oszołomem? Nieprzewidywalni? Niestety, przewidywalni aż do bólu.
Piotr Zaremba tropi ewentualne słabości rządu Tuska („Rzeczpospolita”): „Dowiedzieliśmy się od nowego premiera, że można o tę szczelność [granicy wschodniej] dbać i równocześnie być »ludzkim«. Na pewno nie w takim sensie, jak to rozumieją organizacje pozarządowe, stojące w praktyce na gruncie otwartych granic. Zatem jest to sprzeczność, i ona szybko się ujawni. Nie da się ścigać masowego łamania prawa bez choćby odrobiny przymusu.