Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Z pasterki wracam

W mojej rodzinie nigdy nie rozmawiało się o wojnie. I tylko jakiś głos wciąż we mnie szepcze: „Ale rękę na pulsie to ty trzymaj. Sprawdź paszport. I przyszykuj gotówkę w niskich nominałach”.

Bardzo niechętnie wchodzę w nowy rok. Podejrzliwie, pełna obaw. Zresztą – czy rzeczywiście wchodzę? Czy to nasze przejście z grudnia w styczeń spełnia kryteria gramatycznej strony czynnej, w jakiej zwyczajowo o nim mówimy? Jeśli idzie o upływ czasu, nie mamy przecież żadnej sprawczości – ani w pojedynkę, ani jako zbiorowość. Czas płynie i niesie nas ze sobą jak bezwolną kłodę – na spotkanie nie wiadomo czego. Ociąganie się w tej sytuacji upodabniałoby nas do tego zawianego faceta, którego w sondzie ulicznej pytają, jak spędził sylwestra, a on odpowiada: „Panie, ja dopiero z pasterki wracam!”.

Owszem, można wypaść z czasu, istnieje taka opcja. Teoretycznie można wprowadzić w czyn swój sprzeciw wobec bajzlu zwanego światem i raz na zawsze pożegnać się z życiem. Jest to jednak rozwiązanie radykalne, dobre na najczarniejszą godzinę, a że nadzieja umiera ostatnia i nigdy nie wiadomo, czy bieżąca godzina to już na pewno ta najczarniejsza, w zasadzie samo skreśla się z listy. Dopóki zaś żyjemy, czas ma nad nami władzę absolutną. Co roku o tej samej porze data roczna przeskakuje o jedno oczko do przodu i nikt z nas nie wie, co czyha za kolejnym rogiem danej nam do życia czasoprzestrzeni.

Patrzę na nowy układ cyfr – dwa, zero, dwa, cztery – i wiem jedno: nie podoba mi się ta czwórka na końcu. Poważnie niepokoi mnie jej kanciastość. Najchętniej uczepiłabym się kojących krągłości znikającej za horyzontem zeszłorocznej trójki, ale co ja mogę – nurt czasu nie pyta, co bym wolała, tylko niesie mnie dalej w nieznane.

Psycholog powiedziałby, że opisałam właśnie swój lęk przed przyszłością. Jest to lęk neurotyczny, ponieważ przyszłość z natury rzeczy nie posiada kształtu, nie mam więc realnych powodów do obaw. Gdybym je miała, odczuwałabym uzasadniony strach – konkretny, wrośnięty w tu i teraz, a nie bezkształtny lęk przed czymś nieznanym, co być może dopiero nadchodzi.

Polityka 3.2024 (3447) z dnia 09.01.2024; Felietony; s. 88
Reklama