Sposób, w jaki mianowano nowego Łowczego Krajowego Eugeniusza Grzeszczaka – byłego wicemarszałka Sejmu z ramienia koalicji PO-PSL za czasów poprzedniego rządu Tuska – wywołał wśród myśliwych ogromne rozgoryczenie. – Osiem lat walczyli z upartyjnieniem państwa, a robią to samo, co PiS – mówi myśliwy z Wielkopolski. W dodatku on wie o kulisach wyboru, o polowaniu zbiorowym koła łowieckiego Bura Chata jeszcze w listopadzie, na którym spotkali się: Eugeniusz Grzeszczak z synem Michałem i były prezydent Bronisław Komorowski ze swoim synem Tadeuszem. Innych kwalifikacji poza koneksjami partyjnymi (PSL i Polska 2050 odpowiadają za resort środowiska) i towarzyskimi (zażyłość z Komorowskim) myśliwi nie widzą.
70-letniemu Grzeszczakowi brakuje doświadczenia w strukturach PZŁ. Myśliwym został w 1997 r. i nigdy nie interesowała go działalność w związku. Polował w dwóch kołach: Bura Chata i Gęgawa. Dopiero w ostatnich wyborach został delegatem na zjazd okręgowy z koła łowieckiego w Czerniejowie. Znacznie większe doświadczenie ma w działalności w strukturach Ochotniczej Straży Pożarnej, w której pełni funkcję wiceprezesa zarządu głównego i prezesa zarządu oddziału wielkopolskiego. Entuzjazmu nie budzą też peerelowskie korzenie nowego Łowczego. Grzeszczak działał w Związku Socjalistycznej Młodzieży Wiejskiej i w Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, a następnie – w Zjednoczonym Stronnictwie Ludowym. Od 1980 r. przez osiem lat, czyli także w stanie wojennym, był członkiem Wojewódzkiej Rady Narodowej w Koninie. Do tego ta stara sprawa opisana przez „Kurier Słupecki”: polityk w kampanii 2011 r. zasilał partyjnymi pieniędzmi biznes syna, założony zresztą na krótko przed kampanią. Grzeszczak junior dostał ponad 120 tys. zł na druk ulotek, plakatów i bannerów dla ojca kandydata.