Wirtuoz rozwibrowania
Wirtuoz rozwibrowania. „Klucz do Kaczyńskiego”, fragment nowej książki Roberta Krasowskiego
Jego metodą uprawiania polityki jest permanentna wojna. Bez wojny Kaczyński nie byłby Kaczyńskim. Kaczyński się bije, bo tylko wojna pozwala mu przeżyć. Światem spokoju i sytego triumfu nie potrafi rządzić.
Pod wpływem władzy Kaczyński się nie zmienił. Nadal nie miał państwowych ambicji, dwa razy na krótko został wicepremierem tylko po to, aby uspokoić napięcia w koalicji. Nie miał też wielkich planów dla Polski, nadal celem pozostało zachowanie władzy nad partią. Kaczyński był zaskoczony wyborczą wygraną, nie spodziewał się podwójnego sukcesu, nie spodziewał się żadnego. Kandydatem na prezydenta został polityk, który w ocenie Kaczyńskiego nie miał szans na zwycięstwo, właśnie dlatego nim został. O dziwo kandydat wygrał, potem wybory do Sejmu też wygrał PiS. Więc premierem została postać intelektualnie słaba. Cała energia Kaczyńskiego skupiła się na utrzymaniu własnej pozycji, co jest piekielnie trudne, kiedy się rządzi z tylnego siedzenia. Nawet w bezkrwistych pacynkach władza potrafi zrodzić wielkie ambicje. Niełatwo temu zaradzić, siedząc z dala od nich, na Nowogrodzkiej.
Wymogi władzy nieformalnej są nie tylko trudniejsze, są też bardziej ryzykowne. Zwłaszcza że niebezpieczeństwo przesuwa się w dół. Można w nieskończoność mianować pacynki, ale to nie rozwiązuje problemu. W otoczeniu słabych szefów pojawiają się silne jednostki i wielkie ambicje. Im słabsi są premier i prezydent, tym silniejsze marzenia, aby ich zastąpić. Dość powiedzieć, że w historii III RP tylko dwóm liderom w trakcie rządzenia udało się utrzymać panowanie nad partyjnym imperium. Tuskowi i Kaczyńskiemu. Tusk jednak panował z pozycji premiera, Kaczyński projekcji siły dokonywał z oddali.
Patrząc od strony politycznego warsztatu, był to sukces niezwykły, od strony logiki państwa było to upokorzenie, kompletna prywatyzacja systemu władzy, wyprowadzanie jej ośrodka na zewnątrz, poza formalne struktury.