Pisać felieton, czyli właściwie co? Jan Józef Lipski w „Pustelnikach i bywalcach” zwracał uwagę, że felietonu nie sposób zdefiniować.
Pozornie nic prostszego – zajrzeć do słownika. Internet jest pełen ludzi, którzy na każdą uwagę o trudnościach z definicjami reagują linkiem do Wikipedii, w błogim przekonaniu, że ich rozmówca nie wie o jej istnieniu.
Lipski to pisał w 1973 r., więc Wikipedii faktycznie nie znał. Przytoczył jednak kilka definicji z ówczesnych leksykonów, których wspólną wadą było to, że każdy czytelnik prasy od razu znajdowałby kontrprzykłady – teksty niewątpliwie będące felietonem, ale do danej definicji niepasujące.
Jan Józef Lipski porównał wtedy felieton do psa. Między ratlerkiem a dobermanem są ogromne różnice, a jednak rozpoznajemy w nich psy. Podobnie jest z felietonami. „Tematem może być cokolwiek: krasnoludki i cyklotron, Bóg i nowo otwarta knajpa na przedmieściu, Łaska Sakramentalna i Rewolucja Kubańska, szachy, psy, struktura atomu, nowy modny taniec, Juliusz Cezar, pop-art, sex-art i wspomnienia felietonisty z własnego dzieciństwa” – pisał Lipski. A jednak zwykle intuicyjnie czujemy, że to felieton.
Lubię czytać o historii prasy, bo wnioski wychodzą daleko poza prasoznawstwo. Weźmy pozornie proste pytanie: kto był pierwszym felietonistą w Polsce?
Jeszcze trudniej niż z definicją. Na Zachodzie felieton prasowy zaczyna się razem z polityczną emancypacją mieszczaństwa i związaną z tym potrzebą druku masowej prasy, przeznaczonej dla obywateli, którzy nagle uzyskali prawa wyborcze. Jedni ten początek widzą zaś w skutkach rewolucji francuskiej, inni angielskiej.
W Polsce tymczasem nie dość, że wcześniej od Francuzów zaczęliśmy jeść nożem i widelcem, to jeszcze ze dwa stulecia wcześniej mieliśmy sarmacką „demokrację szlachecką”.