Kraj

Mimozami jesień się zaczyna

OK, miewam czasem większą wiedzę od pięknych dwudziestoletnich, ale czy jest aktualna? Dlaczego młodsze osoby oczekują ode mnie, że mam je pytać, jak się do nich zwracać?

Noszę dziurawe, przetarte na łokciach swetry. Sklejam stare filiżanki, piję z poszczerbionych kubków, noszę stary nakręcany zegarek, a auto zmieniam na nowsze dopiero, gdy jest wyczerpane jak stary koń, który nie może już wstać. Moja pralka i dżinsy są starsze niż mój syn student. Natomiast strzegę się wyświechtanych fraz: „u nas w szkole”, „gdy byłam młodą stażystką”, „na moim wydziale”, „moja babcia to dziesiątkę odchowała i jeszcze”, „nasz trener tak wrzeszczał, że aż szatnia się trzęsła”, „każdy pił”, „jadło się chleb z cukrem”. Może to jakiś instynkt dziennikarski każe mi kwestionować wszelkie tezy, a może to brak skłonności do używania tzw. chłopskiego rozumu. „Za moich czasów to nie było żadnego ADHD, żadnych niebinarnych ani innych mobbingów i przewrażliwionych cipek” – ten refren słyszę częściej niż szlagiery Niemena.

Zaczęłam pracować na pierwszym roku studiów, więc już trzy dekady obserwuję zmiany w relacjach między pracownikami a przełożonymi. Co parę lat jedna czy druga przemocowa sytuacja wyjdą na jaw – przeważnie dlatego, że rzecz dzieje się w grajdołku mediów i kultury. Tu są ludzie piszący, z dostępem do sociali, kamer, notesów z telefonami do znajomych twórców, kuratorów, pisarek czy youtuberek. Jednak skala przyzwolenia na przemoc w sytuacjach, gdzie ktoś silniejszy wykorzystuje słabszego, jest gigantyczna. Trudno powiedzieć czy to mężczyźni, czy kobiety częściej awansują przez łóżko; statystyk w pokojach działu HR nie wywieszają.

Od lat nie podpisałam żadnego listu w obronie kogoś na stanowisku ani też piętnującego czyjeś poczynania. Nawet jeśli podsuwały mi go koleżanki lub gdy osoba pomawiana o mobbing była moim znajomym lub miałam przyjemność ją poznać.

Polityka 43.2024 (3486) z dnia 15.10.2024; Felietony; s. 88
Reklama