Czy polityczki, których partie się opluwają, oskarżają o zdradę, działalność agenturalną, korupcję, złodziejstwo i rozpychanie się przy korycie, mogą być dla siebie miłe? Jak najbardziej.
Na zrobionym ukradkiem nagraniu z udziałem europosłanek Anny Zalewskiej (PiS) i Joanny Scheuring-Wielgus (Lewica) widać, jak obie głośno śmieją się i obejmują. Sprawa natychmiast wywołała skrajne reakcje widzów.
Zdaniem oburzonego Romana Giertycha obściskiwanie się i uśmiechanie do kogoś takiego jak Zalewska, kto „chciał nam zabrać wolność, demokrację, niepodległość i konstytucję”, jest niedopuszczalne i niesmaczne. A co, pytają inni, mają się uśmiechać i obściskiwać ukradkiem? Może niech już lepiej obejmują się w świetle kamer, przynajmniej wszystko jest pod kontrolą. Wyzwolony obyczajowo Adrian Zandberg, szef partii Razem, uspokaja, że takie kontakty są zupełnie normalne. „Siedziałem w saunie z PiS-owcami, jadłem na stołówce z platformersami. Nie pokochałem od tego ani PO, ani PiS” – zapewnia.
Wyznanie Zandberga budzi szacunek, ale nie każdy jest twardzielem, którego żadne miziania nie zmuszą do zbliżenia z PiS czy PO. Wielu takiej presji by nie wytrzymało. Kolacje z platformersami może jeszcze dałoby się przetrwać, ale nie wiem, czy wspólna sauna z niektórymi pisowcami nie złamie każdego, nawet jeśli w trakcie nie dojdzie do obejmowania i uśmiechania się.
Osobiście uważam zresztą, że najważniejsze, w jakiej sprawie do obejmowania się dochodzi. Zalewska podkreśla, że z Scheuring-Wielgus nie obejmowały się dla przyjemności, tylko w celu „znajdowania nici porozumienia w sprawach ważnych dla Polski”. No, jeśli dla Polski, to zmienia postać rzeczy. Polska z pewnością im tego nie zapomni. Może Zalewska, obejmując dla Polski Scheuring-Wielgus, próbowała odwieść ją od promowania zboczeń, akceptacji dla mordowania ludzkich płodów oraz agresywnej postawy wobec księży pedofilów?