Umarł Marian Turski, nasz przyjaciel, mentor, najstarszy dziennikarz „Polityki”, kierownik działu historii nieprzerwanie od 67 lat; dla nas, a myślę też, że dla wielu naszych czytelników, ktoś bliski, obecny od zawsze. Dla świata był Ocalałym, Świadkiem Zagłady, jednym z tych nielicznych, którzy cudem przeżyli Auschwitz i marsze śmierci – otrzymali, jak mówił Marian, przywilej życia – aby stać się głosem pomordowanych, sumieniem i pamięcią następnych pokoleń.
Marian Turski był założycielem Muzeum Historii Żydów Polskich Polin; chciał, aby nie był to pomnik Holokaustu, muzeum śmierci, ale Życia, przywracające pamięć o pokoleniach polskich Żydów, dla których Polska-Polin przez setki lat była jedynym domem. Marian tłumaczył, że nazwa Polin ma po hebrajsku dodatkowe znaczenie Po-lin: „Tu odpoczniesz” – dla Żydów tułaczy, wyganianych z kolejnych ziem Europy, Rzeczpospolita Wielu Narodów długo była azylem, ziemią obiecaną, dopóki i tu nie dotarła zaraza antysemityzmu, w swym szaleńczym, nazistowskim apogeum przynosząc zagładę całemu narodowi.
Marian spoczął na warszawskim Cmentarzu Żydowskim, niedaleko swojego Polin (relacja z pogrzebu, wywiad z Marianem, więcej w tekstach „Zawsze będzie z nami” i „Zapiski z pamięci”). Odszedł w wieku 98 lat. Byliśmy pewni, że w przyszłym roku razem będziemy obchodzić Jego 100. urodziny jako – zapewne najstarszego na świecie – czynnego dziennikarza, publicysty, redaktora działu. Mieliśmy dowody przez dziesiątki lat, że Marian jest fizycznie niezniszczalny, że ma jakiś specjalny pakt z losem, że zapewne sam zdecyduje, kiedy odejść, na pewno jeszcze nie teraz.