Trudno wskazać w Polsce drugiego takiego redaktora. Tworzył miejsce dla sporów i debat, ale także wzór po prostu ciekawego opowiadania o przeszłości. O Marianie Turskim rozmawiają Wiesław Władyka i Marcin Zaremba.
We wtorek po południu kolejny raz wręczyliśmy Nagrody Historyczne POLITYKI. W tym roku otrzymały imię Mariana Turskiego, długoletniego redaktora działu historycznego, pomysłodawcy konkursu i przewodniczącego jury od 1959 r.
Książki przez nas wyróżnione weszły już do kanonu historiograficznego. Wielu ich autorów również. Od tego roku Nagrody Historyczne noszą imię Mariana Turskiego, który 66 lat temu je wymyślił.
Prezentujemy nominacje w kategoriach: prace naukowe, popularnonaukowe oraz pamiętniki, relacje, wspomnienia.
Nowa wystawa w Muzeum Polin i nowa książka o 1945 r. napisana przez Annę Bikont uderzają w jeden z najczulszych punktów naszej historii, opowiadają o Polsce wyzwolonej, ale nie tej wymarzonej. Tym tekstem „Polityka” rozpoczyna nowy cotygodniowy cykl.
Żegnamy Mariana Turskiego, Wielkiego Człowieka, którego słuchał i doceniał cały świat. Ale żegnamy go też jako Przyjaciela i redakcyjnego kolegę. Pracował w naszym tygodniku od 1957 r. aż do swoich ostatnich dni. Przypominamy rozmowę z Nim z okazji 95. urodzin o Jego dzieciństwie, rodzinie i życiu po traumie.
Ostrzegał Marian przed ponownym podziałem, skonfliktowaniem się Europy. Czyżby, patrząc na ten moment historii, lekcja drugiej wojny, Holokaustu, brutalności „wielkich mocarstw” poszła w niepamięć, napomnienia Turskiego puszczone mimo uszu?
W ostatnią niedzielę na Cmentarzu Żydowskim w Warszawie Mariana Turskiego żegnały tłumy: rodzina, przyjaciele, bliscy, współpracownicy. Był obecny także prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier.
Czytelnicy zapewne się zdziwią, gdy im powiem, napiszę, że ten „najszczęśliwszy dzień w moim życiu” to był dzień przybycia do obozu w Auschwitz… Ale spróbujmy wyjaśnić wszystko po kolei...