Zawsze będzie z nami
Pożegnaliśmy Mariana Turskiego. Pozostaje robić dalej to, czego nas nauczył
Jako pierwsza w imieniu rodziny głos zabrała wnuczka Klaudia Siczek. „Pomimo że z moim bratem mieszkaliśmy ocean od mojego dziadziusia, to był bardzo obecny w naszym życiu” – mówiła. Wspominała breloczki, które dla jej brata dziadek Marian przywoził z całego świata (ostatni pół roku temu). Dla niej wycinał artykuły na temat architektury, a przed egzaminem z historii Europy godzinami rozmawiali przez telefon. Mawiała, że nie potrzebuje Wikipedii, bo ma dziadka.
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podkreślił, że żegnamy nie tylko świadka historii i rzecznika polsko-żydowskiego porozumienia, ale przede wszystkim wybitny autorytet: „Świat dzisiaj, drodzy państwo, niepewny, autorytety liche. Tak bardzo nam trzeba autorytetów prawdziwych, nienachalnych” – mówił.
Piotr Wiślicki, przewodniczący Zarządu Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny i jeden z najbliższych przyjaciół Mariana, wspominał, że każdy czuł się przy nim wyjątkowo; niezależnie od wieku, narodowości czy poglądów ludzie odnajdywali w nim przewodnika i nauczyciela. „Marian był jednym z nielicznych ludzi, którzy potrafili słuchać”. On sam deklaruje, że dzięki tej przyjaźni, radom i naukom Mariana przestał się bać, wyszedł z cienia i nauczył się z dumą mówić: „Jestem polskim Żydem”. Ale dodał, że Marian obawiał się o przyszłość. Podczas jednej z ostatnich rozmów przy herbacie miał wyznać: „Wiesz, Piotruś, czuję się, jakbym był w latach 30. zeszłego wieku”.
Robić dalej to, czego nas nauczył
Na to, że Marian odszedł w czasach szczególnych, zwracał uwagę także Jerzy Baczyński, redaktor naczelny „Polityki”: „Marian ostrzegał, że zło wraca, że wraca mowa nienawiści. Bardzo przeżył napaść Rosji na Ukrainę.