Marta Kaczyńska wystąpiła na konwencji na tle wielkiego zdjęcia rodziców Marii i Lecha Kaczyńskich i odwoływała się do ich historii. Przez środowisko PiS i znaczną części elektoratu partii to Lech Kaczyński, a nie Andrzej Duda, jest prawdziwym mężem stanu i prezydentem najgodniejszym tego urzędu.
Odwoływanie się do dziedzictwa Kaczyńskiego jest wyborczym kapitałem, z którego chętnie korzystał też Andrzej Duda. Na co zresztą, szczególnie w drugiej kampanii Dudy, Jarosław Kaczyński kręcił nosem. Duda ma jednak tę przewagę nad Nawrockim, że pracował dla prezydenta Kaczyńskiego w Pałacu Prezydenckim, znał go osobiście. Nawrockiego z Lechem nic nie łączy, więc występ Marty Kaczyńskiej, która zadeklarowała, że na niego zagłosuje, może mieć jakieś wyborcze znaczenie.
Żona Nawrockiego potakuje Kaczyńskiej
Sztabowcy uznają występ Marty za wielki sukces, ale patrząc szerzej na to wydarzenie, może budzić co najmniej niesmak. Jakąś elementarną wrażliwość macherom od kampanii PiS przesłoniła polityczna kalkulacja. Tu kontekst ma znaczenie, a nie jest on dla tej przemowy Kaczyńskiej najlepszy.
Od długiego czasu „obywatelski kandydat” mętnie tłumaczy się z przedziwnej sprawy rezerwacji na swoje nazwisko 116-metrowego apartamentu Muzeum II Wojny Światowej, kiedy był jego dyrektorem. Przypomnijmy, że zarezerwował go na 200 dni, w tym na Sylwestra i okołoświąteczne dni urlopowe, podczas gdy jego żona z dziećmi mieszkają w ich mieszkaniu odległym zaledwie 5 km od muzeum.
Pisaliśmy w „Polityce”, że w 2020 r. Nawrocki był na urlopie m.in. od 22 do 31 grudnia, ale od 28. dnia tego miesiąca zrobił rezerwację, czyli – co może wydawać się zaskakujące – podczas urlopu mieszkał w apartamencie w miejscu pracy (?