We wrześniu 1980 r. na spotkaniu związkowym Lech Wałęsa pierwszy raz zapowiedział, że „zbudujemy tu drugą Japonię”. Obietnica zapadła w pamięć, z początku jako żart dla mieszkańców pogrążonej w kryzysie i odciętej od świata PRL. Od świata, w którym Japonia błyszczała, eksportując Hondy i Toyoty, w elektronice dominowały Sony i Canon, a sami Japończycy w bogactwie doganiali Amerykanów. Minęło 45 lat i Polacy właśnie przegonili Japończyków. Choć do tego stwierdzenia trzeba dodać kilka gwiazdek.
Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego, dosłownie w ostatnich dniach – oddech… – polski produkt krajowy brutto na osobę, przy uwzględnieniu parytetu siły nabywczej (PPP), przekroczył barierę 55 190 dol. i jest już o 510 dol. wyższy od japońskiego. I teraz gwiazdki. Może poczuliśmy się bogatsi, ale nie chodzi tu przecież o bogactwo, bo to kumuluje się przez wieki i w tej kategorii jesteśmy daleko w tyle. Dane MFW dotyczą wartości wytworzonej przez poszczególne gospodarki w danym roku, to po pierwsze. Po drugie, chodzi o wartość na osobę (per capita). W wartościach bezwzględnych japońska gospodarka, która globalnie ustąpiła ostatnio trzeciego miejsca Niemcom, wciąż jest potęgą: w ostatnim roku wyprodukowała tej wartości pięć razy więcej niż polska – stosunek 4,21 bln dol. do 811 mld dol. Przy czym Japończyków jest 123 mln, a Polaków niecałe 38 – dzieląc więc na osobę, różnica nie jest już tak ogromna.
Najważniejsza dla naszego względnego sukcesu jest jednak trzecia gwiazdka, czyli PPP. Ów parytet siły nabywczej pokazuje koszt określonych towarów w różnych krajach – z uwzględnieniem kursów walut i realnych płac. Chodzi o to, ile porównywalnych dóbr może kupić statystyczny Polak i Japończyk. I dziś Polak może więcej, a o skali zmiany świadczy fakt, że jeszcze w 1992 r.