Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Kieliszek jodyny

Jak każdy nauczyciel chemii, najbardziej lubię te chwile, gdy osoba uczniowska pyta: „A kiedy mi się ta wiedza przyda w życiu?”.

Cóż, liceum ogólnokształcące powinno przekazywać wiedzę ogólną. Czy ona się do czegoś przyda, to osobna kwestia. Prosty przykład to pojawiające się raz na jakiś czas gdzieś na świecie większe skażenie radioaktywne. Ostatnio mieliśmy z nim do czynienia przy katastrofie w Fukushimie, teraz być może się pojawi w ramach wojny Izraela z Iranem. Wtedy w mediach roi się od pojęć takich jak „izotop”, „mikrosiwert” czy „rozpad połowiczny”, bo występują one w oficjalnych komunikatach, pisanych z założeniem, że każdy rozumie, co to znaczy (bo to jest w podstawie programowej chemii w szkole średniej).

Cóż, podstawa programowa jest tworem równie wirtualnym jak gotowość naszej drogiej koalicji rządzącej do wygrywania wyborów. Postanowiłem więc napisać felieton korepetycyjny. Jeśli dojdzie do jakiegoś większego skażenia na Bliskim Wschodzie, będzie jak znalazł. A jeśli nie, to... uff! Ale i tak obawiam się, że ta wiedza może się kiedyś przydać. Zacznijmy od tego, że raczej nic nie wybuchnie na naszym terytorium. Czyli że nie interesuje nas promieniowanie gamma i inne przyjemności występujące w pobliżu ground zero. Ładnych kilka stron z podręcznika radiochemii możemy więc pominąć. Grozi nam natomiast opad materiałów promieniotwórczych, wyrzuconych w powietrze siłą wybuchu. Jak bardzo nam grozi, to zależy oczywiście od tego, co wybuchnie, ale przede wszystkim od kierunku wiatru.

I tu ciekawostka raczej geograficzna niż chemiczna. Charakterystyczną cechą irańskiego klimatu jest tzw. wiatr studwudziestodniowy, który między majem a wrześniem wieje w kierunku południowo-wschodnim. To znaczy, że jeśli do eksplozji dojdzie w najbliższym czasie (np. między wysłaniem felietonu do redakcji a jego publikacją), opad nie będzie naszym problemem.

Polityka 26.2025 (3520) z dnia 24.06.2025; Felietony; s. 90
Reklama