Jak to we wrześniu, mamy w mediach wysyp tekstów o drugiej wojnie światowej. Rzadko niestety pojawia się w nich wątek niedoinformowania ówczesnych kluczowych decydentów, przygnębiająco dziś aktualny. Kiedy minister spraw zagranicznych Józef Beck i generalny inspektor sił zbrojnych Edward Rydz-Śmigły wygłaszali historyczne przemówienia o „nieoddawaniu ani guzika” oraz o „honorze, który nie ma ceny”, byli przekonani, że do wojny nie dojdzie. Ba, do 17 września uważali, że Sowieci nie zaatakują. Wiedzieli o pakcie Ribbentrop-Mołotow, ale wydawało im się, że to tylko środek nacisku na Zachód – przecież Stalin nie chce granicy z Hitlerem! Z dyplomatycznych archiwów wynika, że o planach IV rozbioru Polski zdawali się wiedzieć w Europie wszyscy politycy poza polskimi.
Zimą z 1939 na 1940 r. Melchior Wańkowicz przeprowadził z Beckiem i Rydzem unikalne wywiady na temat wrześniowej katastrofy. Obaj zostali de facto uwięzieni przez Rumunię, która nominalnie była naszym sojusznikiem, ale już wtedy zorientowanym raczej na współpracę z Hitlerem. Wańkowiczowi udało się przekupić strażników.
Opisał te rozmowy w książce „Drogą do Urzędowa”. Formalnie to powieść, Wańkowicz przedstawia siebie pod postacią dziennikarza Haukego. O ile mi wiadomo, wańkowiczolodzy nie kwestionują samego faktu przeprowadzenia tych wywiadów i prawdziwości cytatów.
Uwięziony przez Rumunów Beck przedstawił swoją politykę zagraniczną jako pasmo sukcesów. Zaprzeczał nawet, że jest uwięziony – przecież miał droit de passage, z którego korzystał tak, jak uważał za stosowne. Chwilowo po prostu uważał za stosowne siedzenie pod strażą. Powiedział, że Piłsudski powierzył mu cztery zadania. Jednym z nich było wypowiedzenie narzuconego Polsce traktatu o mniejszościach narodowych.