Latawce gotowce
Latawce gotowce. W tej dziedzinie Putin jest jednym z najlepszych dostawców
Polską przestrzeń powietrzną nocą 10 września naruszyło 19 wysłanych przez Rosjan dronów. Nawet to z pozoru proste i oczywiste stwierdzenie przestaje być takie proste i oczywiste, gdy weźmiemy pod uwagę, że 19 to liczba podawana przez polski rząd, a już ośrodek prezydencki informował o 21 dronach. A czy w ogóle naruszyły? Donald Trump w programie Fox News mówił np., że zostały strącone i dopiero wtedy spadły na terytorium Polski – w takim razie kilka z nich musiałoby spadać wyjątkowo długo, skoro jeden zlądował prawie 300 km na zachód od granicy. Nasz rząd mówi jasno o celowej operacji. Ale gdyby wierzyć Trumpowi i jego otoczeniu, trzeba by było mówić o – jak to nazwał – „pomyłce”. Czyli jednej nocy ktoś się pomylił 19 lub 21 razy z rzędu. A już następnej nocy – zero. Co więcej, kiedy już przedstawiciele amerykańskich władz się w tej sprawie wypowiedzieli – na co trzeba było długo czekać – prezydencki minister Marcin Przydacz przyznał, że może istotnie niektóre z tych dronów wleciały do nas „nieco przypadkowo”.
I tak właśnie – nieco przypadkowo tu, przez pomyłkę gdzie indziej, a w pozostałych miejscach zapewne w wyniku nieporozumienia – Rosjanie prowadzą realne działania, gotując Zachód jak żabę i przesuwając granicę słynnego art. 5 NATO centymetr po centymetrze. Doprowadzają przy tym do paniki ludzi, szczególnie na Lubelszczyźnie. Tam dwa dni po ataku dronów znów zamknięto lotnisko, w kilku miastach zawyły syreny, co tylko rozjuszyło mieszkańców: ostrzeżenie dźwiękowe już jest, na instrukcje na temat postępowania i miejsc do schronienia się przed zagrożeniem czekamy (ale nadchodzą – więcej w tekście „