Ordre de bataille
Ordre de bataille. Koalicja musi uporządkować szeregi. Kaczyński gardzi słabymi
Ordre de bataille to wojskowe określenie, zapożyczone z języka francuskiego, a oznaczające porządek bitewny, przeniósł do polityki ponad sto lat temu Józef Piłsudski. Nazywał tak czynniki warunkujące jego najważniejsze decyzje. Militarne spojrzenie dobrze pasuje do dzisiejszej polityki, coraz bardziej przypominającej pole bitwy.
Swoje ordre de bataille, zgodnie z metodą Marszałka, koalicja 15 października winna zacząć od analizy planów przeciwnika. Rysują się one coraz klarowniej. PiS prowadzi ofensywę mającą dać mu samodzielne rządzenie w wyborach z 2027 r. Rolę pancernej pięści w tym ataku odgrywa prezydent Karol Nawrocki. By zwiększyć siłę rażenia, uzurpuje sobie uprawnienia, których nie daje mu konstytucja. Stroi się w garnitur Donalda Trumpa, nie zważając, jak diametralnie inne kompetencje dają głowie państwa konstytucje USA i Polski. To jeden z chwytów wojny psychologicznej, dzięki mediom społecznościowym coraz bardziej groźnej. Dezinformacja i prężenie muskułów mają przekonać Polaków, że obóz rządzący już leży na łopatkach i nie warto angażować się po jego stronie.
Tymczasem nic nie zostało jeszcze przesądzone. Świadczy o tym, wbrew propagandzie PiS, wynik wyborów prezydenckich. Owszem, zostały przegrane przez obóz rządzący, ale tylko o włos, i to nie w wyniku przewagi przeciwnika, lecz własnych błędów. Przy tak zrównoważonym podziale wpływów kolejną rozgrywkę może wygrać każda ze stron.
By uczyniła to koalicja 15 października, musi uporządkować swoje szeregi. Wojny nie wygrywa się bez sprawnego dowództwa. Sztabem składającym się z liderów wszystkich ugrupowań może kierować tylko szef Platformy Obywatelskiej, a konkretnie Donald Tusk, polityk najbardziej doświadczony, który potrafi wygrywać z Kaczyńskim.