Drony i androny
Drony, androny i UFO nad Wyrykami. PiS toczy z koalicją Tuska pełnoskalową wojnę
Domyślamy się, że Rosjanie, wysyłając drony nad Polskę, chcieli przetestować reakcje naszej i natowskiej obrony. Na logikę to musiała być część manewrów „Zapad” (Zachód), organizowanych wtedy na Białorusi. Nie wiem, jakie lekcje wyciągnęli Rosjanie z tej prowokacji – dla nas była ona bezcenna. Szczęśliwie nikt nie zginął, drony okazały się nieuzbrojonymi wabikami, ale gdyby Rosjanie znowu spróbowali, powinniśmy być już o niebo lepiej przygotowani. Zatem: ogólne spasiba.
Nalot rosyjskich dronów stał się nieplanowaną częścią naszych (postrzeganych jako kontr-Zapad) wielkich ćwiczeń o kryptonimie „Żelazny obrońca”. Wyszło, że nie taki żelazny, a nawet, że nie powinien być żelazny w odniesieniu do broni dronowej, której nie warto zwalczać z pokładu F-16, bo to potworny koszt i ryzyko, że odłamki rakiet mogą nam spaść na głowy, jak w Wyrykach. Ukraińcy – najbardziej dziś doświadczona armia świata – używają do zwalczania dronów (ze skutecznością sięgającą 90 proc.) inne drony, systemy zakłóceń oraz małe działka montowane na samochodach typu pick-up. Nasz minister obrony właśnie pilnie (i po raz pierwszy!) pojechał do Ukrainy, aby „nawiązać współpracę” techniczną i szkoleniową w antydronach. Wreszcie.
Tu też Polska okazała się słaba
Niezależni eksperci wojskowi twierdzą, że jeśli chodzi o polskie zdolności do budowy i zwalczania bezzałogowców, jesteśmy ogromnie zapóźnieni. W przejmującym wywiadzie dla „Polityki”