Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Do wynurzenia!

ORP Orzeł ORP Orzeł Przemek Świderski / Reporter

Rząd jest na tak, MON powołał zespół selekcjonerów, a ostatnia lista bardzo konkretnych pytań trafiła do potencjalnych dostawców. Wiele wskazuje na to, że tym razem – po kilkunastu latach zwlekania, kluczenia i wstrzymywania decyzji – Polska rzeczywiście zamierza wybrać nowe okręty podwodne o kryptonimie Orka. Rząd dał sobie czas do końca roku na wskazanie nie tylko firmy, ale i kraju, od którego kupi cały pakiet – bo umowa ma być międzyrządowa i nie dotyczyć wyłącznie okrętów. Ma to być strategiczna kotwica łącząca przemysł, siły zbrojne, powiązaną z morzem bazę naukowo-techniczną z kimś, kto oferuje nie tylko produkt, ale też wieloletnią współpracę.

W grze są dostawcy z Europy, którzy o polskie zamówienie konkurują od lat: Francja, Niemcy, Szwecja i Hiszpania, nowi w tym gronie Włosi oraz coraz śmielej rozpychający się na zachodnim rynku Koreańczycy. Rząd stawia na szybkość dostaw, najchętniej z jednostką „pomostową”, wypożyczoną na czas oczekiwania, ale jednocześnie domaga się dużego udziału przemysłu – może nie tyle w technologicznie trudnej produkcji okrętów podwodnych, ile raczej w dostawach na rzecz wykonawcy, którym są czołowe stocznie wojenne świata. Polska chce też wsparcia finansowego, bo wszyscy zdają sobie sprawę, że ten odwlekany latami zakup musiał ustąpić miejsca innym również dlatego, że jest potwornie drogi – mowa jest o wielu miliardach euro lub dolarów. Stąd nacisk na rozmaite korzyści wojskowe – jak pociski manewrujące – i technologiczne, które mają być rezultatem strategicznej współpracy z krajem – dostawcą.

Rosja coraz śmielej poczyna sobie na Bałtyku, który wbrew optymizmowi po wejściu Finlandii i Szwecji do Sojuszu nie stał się „wewnętrznym jeziorem NATO”.

Polityka 41.2025 (3535) z dnia 07.10.2025; Ludzie i wydarzenia. Kraj; s. 6
Reklama