Minister obrony ogłosił, że na razie nie sfinalizuje zakupu używanych szwedzkich okrętów podwodnych. Oznacza to porażkę jednego ze sztandarowych projektów MON i faktyczną likwidację walki podwodnej w marynarce wojennej RP.
W tym roku zezłomowane będą dwa okręty podwodne Kobben. Nie ma czym ich zastąpić. Polska zostanie z jednym i nie całkiem sprawnym, czyli bez zdolności do walki pod wodą.
Nie chodzi nawet o to, że szwedzkie okręty są stare (bo zostały zmodernizowane), ale o to, że niespecjalnie się nam przydadzą.
Chodzi o zakup 30-letnich fregat z Australii. Będzie o nie awantura, ale chyba niepotrzebna, bo to tzw. mniejsze zło.
Orka miała nie tylko wypełnić podwodną lukę, ale też podnieść zdolność polskiej floty na niespotykany poziom.
Okazuje się, że jednym z największych zagrożeń dla okrętów podwodnych nie są miny głębinowe, ale głębinowa cisza. A konkretnie cisza w sieci.
Naukowcy policzyli, że na okręcie podwodnym jest 36 szkodliwych gazów, w tym wybuchowy wodór i zabójczy dwutlenek węgla. Marynarze machają na to ręką. Po większej dawce dwutlenku śmieszy nawet słaby kawał, a i śpi się jak zabity. A raczej podduszony.
Rosja, którą przed rokiem dosłownie przykuła do Morza Barentsa informacja o katastrofie okrętu podwodnego „Kursk”, teraz – wbrew triumfalnym meldunkom – dość spokojnie przyglądała się podnoszeniu wraku z dna.
Norwescy nurkowie z platformy Regalia dostali się do wnętrza „Kurska”. Mają wydobyć zwłoki marynarzy i zgłębić tajemnicę czekającą na oficjalne rozstrzygnięcie: co spowodowało tragedię w głębinach Morza Barentsa?
Ludzie po raz kolejny zawiedli się na swoim państwie, ale poczuli się obywatelami. Tragedia atomowego okrętu podwodnego „Kursk” wstrząsnęła całą Rosją. Czy zmieni jej oblicze? Tu żołnierze giną każdego dnia.