Jak rozpoznać w telewizji albo w internecie, kto jest dobry? – od jakiegoś czasu sąsiadka nie traciła czasu na wstępy do swoich pytań, zostawiając mi domysły, z jakich powodów je zadaje. Tym razem nie nadążyłem.
– Co to znaczy dobry? W swoim fachu? – dopytywałem, według mnie, spokojnie.
– Niech pan się nie irytuje. Chodzi mi o dobrego człowieka – uzupełniła pojednawczo.
– Nie da się – stwierdziłem zasadniczo, żeby poprawić swoją reputację tego, który wie. – Telewizja to nie wariograf ani nawet lustro. Pokazuje to, co większość widzów chce widzieć.
– Naprawdę – sięgnęła po telefon – pan wierzy, że większość chce widzieć „podpaloną 31-latkę”, „ofiary trzęsienia ziemi”, „odrażające czyny zwyrodnialca”?
– Czyli że dobry wydobywa z nas dobre, a zły złe? – domyśliłem się, a sąsiadka zrobiła minę nauczyciela, który po wielu wysiłkach doczekał się dobrej odpowiedzi ucznia.
Żeby żyć pomyślnie, w psychicznym zdrowiu i dobrych relacjach z innymi, każdy z nas musi się zebrać w całość za pomocą obrazu siebie samego. Nie jest on nigdy w pełni kompletny ani prawdziwy, ale stanowi niezbędny fundament świadomości: „Tak, to ja”. Jacques Lacan uznał, że pierwszym zbierającym nas w kupę obrazem jest odbicie w lustrze, które zapoczątkowuje odyseję niedopasowania siebie do swojego wyobrażenia. Tyle że tu nie ma Itaki, bo nie dość, że nikt w żadnym obrazie się nie zmieści, to jeszcze nasze wyobrażenie siebie muszą uznać inni. A już najtrudniejszy jest obraz, który pomieściłby nas wszystkich i tak pasujący każdemu, że w zgodzie potwierdzimy, że to my. Nie dziwi więc, że być może najbardziej znana pieśń na ten temat wzywa, żebyśmy przedstawili sobie niemożliwy, ale piękny obraz świata, w którym „nie ma chciwości ani głodu, wszyscy są sobie braćmi.