Właśnie na ekrany kin weszła nowa ekranizacja „Hrabiego Monte Christo”. Chyba już trzydziesta któraś, co mnie nie dziwi, bo to jedna z najlepszych opowieści o zemście – ever.
Kto wiarygodnie rozstrzygnie, czy Swift powinna stanąć w podręczniku obok Szymborskiej?
Wyobraźmy sobie polszczyznę jako rzekę. Albo nawet trzy rzeki: Odrę, Wisłę i Bug. Każda z nich toczy główny nurt języka polskiego. A wojna języków nigdy się nie kończy.
Dzieci bywają głupie, dzięki czemu zdarza im się mówić porażająco mądrze. Głupota dzieci polega między innymi na tym, że kiedy są szczęśliwe, to nic o tym nie wiedzą.
Głosami etycznego oburzenia studenci starają się wywołać w nas słuszne zawstydzenie, że wiedząc wystarczająco dużo o cierpieniu ludności cywilnej w Gazie, społeczności uniwersyteckie nie reagują.
Od 140 lat nie ma w Polsce drugiego pisarza, który budziłby taką furię. Ryszard Koziołek podpowiada, jak czytać go na nowo.
Nie mam nic przeciw kopiom, coverom, rebootom. Widzę w nich niekończącą się lekturę przeszłości, dzięki której może ona trwać. I cóż stąd, że oryginał jest niemal zawsze lepszy.
Nawet fenomenalna gra Emmy Stone nie była w stanie powstrzymać narastającego we mnie zadziwienia, że ta staroświecka, męska, seksistowska fantazja o „kobiecie wyzwolonej” mogła zostać przyjęta tak entuzjastycznie.
Nie wiadomo, kto ma rację, ale przydać się może każdy, dlatego warto zmuszać się do ich czytania. We fragmentach lub w całości, na głos lub po cichu, w klasie lub w domu – to sprawa drugorzędna.
Dla myślącego i czującego człowieka sprawiedliwość to piekło rozterek i niepewności. Pozostaje nam sztuka, która choć przeczy rzeczywistości i historii, jest traktowana, jakby była sprawiedliwością, której oczekujemy.