Wyrzuca pani czy zabiera? – zapytałem sąsiadkę, która trzymała rękę na drabiniastym oparciu krzesła wystawionego na chodnik.
– Siedziałam na takim w podstawówce na historii. Ten model nazywa się King Edward – odpowiedziała jakoś zbyt dokładnie i obok pytania.
– Nie wiedziałem, że interesuje się pani historią mebli – zdziwiłem się naprawdę.
– A na ścianie po prawej wisiała gazetka szkolna, z której pamiętam tylko zdjęcie siedzących ma krzesłach Churchilla, Roosevelta i Stalina – mówiła, kompletnie mnie ignorując.
– A, to z Jałty. Ale co to ma wspólnego z tym krzesłem? – zapytałem już trochę zniecierpliwiony.
– Jak zobaczyłam naszego premiera, który siedział obok tego Anglika, Francuza i Niemca, i razem ustalali, co będzie z Ukrainą, pomyślałam, że może wreszcie i dla nas jest krzesło – odpowiedziała wreszcie do mnie.
– Dziś świat dzielą Chiny, Ameryka i Rosja. Chodzi raczej o czwarte krzesło dla Europy, na którym Polska miałaby swój kawałek – tłumaczyłem, ale już znów mnie nie słuchała, wpatrzona w swoje myśli.
Największy – obok Sienkiewicza – polski powieściopisarz historyczny Teodor Parnicki wprowadził do powieści „Muza dalekich podróży” drugą, pod tytułem „Mogło było być tak właśnie”. Treścią tej wewnętrznej historii jest fantazja o czwartym królestwie Polski, którego nie było, a które mogłoby istnieć między rokiem 1833 a 1851. Czwarte dlatego, że historycznie pierwsze polskie królestwo trwało od roku 1025 do 1079, drugie – w zależności od kogo liczyć – od 1295 (Przemysł II Wielkopolski) albo od 1320 (Władysław Łokietek) do 1795 r. Trzecim było Królestwo Kongresowe. Czwarte zaś – zmyślone przez Parnickiego – powstało dzięki wygraniu przez Polaków wojny z Rosją, rozpoczętej powstaniem listopadowym.