Polska 2050 układa się po Hołowni. „Nie przyszliśmy do polityki, żeby było miło i fajnie”
Jak przystało na gwiazdę estrady, Szymon Hołownia schodzi ze sceny i zejść nie może. Polityczny rockman mnoży benefisy i „ostatnie koncerty na Narodowym”. Jak zapowiedział, rezygnuje z kierowania Polską 2050, a przyszłości szuka w strukturach ONZ w randze Wysokiego Komisarza ds. Uchodźców.
Chwilę po tych deklaracjach doszło do zaciętej, publicznej rywalizacji o rekomendację partii na stanowisko wicepremiera. Funkcja miałaby przypaść Polsce 2050 po zmianie na stanowisku marszałka Sejmu. Głosowanie wygrała ministra funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, ale Paulinie Hennig-Klosce zabrakło niewiele, a to rodzi pytania. Przypomnijmy: klub poparł Pełczyńską-Nałęcz stosunkiem głosów 16 do 14, a Rada Krajowa 22 do 19.
„Nie ma castingu na wicepremiera”
Hołownia podkreśla tymczasem, że „bezpieczniki i równowaga w koalicji” muszą zostać zachowane, co jest odczytywane jako szantaż wobec Donalda Tuska. Polska 2050 domaga się „równowagi” – Lewica i PSL mają wicepremiera i wicemarszałka. Wiadomo, że Hołowni zależy, aby stanowisko objęła Pełczyńska-Nałęcz. Współpracują razem od początku; zdaniem niektórych parlamentarzystów wpływ ministry na obecnego-byłego lidera jest znaczący, by nie powiedzieć: olbrzymi.
Sam podział stanowisk w teorii nie powinien stanowić problemu dla koalicjantów. To, co może „wściec premiera”, to stawianie publicznych oczekiwań (nazywanych w mediach żądaniami i szantażami), meblowanie kancelarii Tuska i sama kandydatka.