Wymazywanie Grassa. Pamiątki noblisty trafiają do gdańskich magazynów. Kogo niepokoi dziedzictwo pisarza?
Grassa wymazuje się po cichu; ot, zmiany organizacyjne. Najpierw zlikwidowano Gdańską Galerię Güntera Grassa (część Gdańskiej Galerii Miejskiej). W tym czasie utworzono Dom Chodowieckiego i Grassa, poświęcony nobliście i XVIII-wiecznemu gdańskiemu malarzowi. Tyle że placówka miała raczej upowszechniać artystyczne dialogi pogranicza, także ze współczesnymi artystami, większość pamiątek po Grassie, do tej pory wystawianych w Galerii, wylądowała więc w kartonach. Pytania z tworzącej się Rady Kultury Gdańskiej o materiały dotyczące noblisty trzymane w magazynach, długo zbywano komentarzami, że „jeszcze nic nie jest przesądzone”, a także że „Grass nie jest jedynym gdańskim pisarzem”.
A tymczasem planowana jest kolejna fuzja. Połączenie Gdańskiej Galerii Miejskiej, czyli formalnego opiekuna pamiątek po Grassie, i Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia. W nowym wariancie wiodąca ma być Łaźnia, promująca także twórczość niezwiązaną z Gdańskiem. Realizowany już plan scalenia placówek, których nie łączy nic ponad hasło „sztuka”, wywołał ogromne protesty. Pod listem sprzeciwu podpisały się najważniejsze osoby gdańskich środowisk twórczych.
Na pytanie, skąd pomysł na fuzję, Ministerstwo Kultury opowiada o oszczędnościach kadrowych, ale gdańska interpretacja jest inna – że chodzi również o Grassa. I pamiątki, których już nie będzie komu wyjąć z kartonów. Choć zasługi noblisty dla Gdańska są nie do przecenienia, dziś pisarz uważany jest przez wielu za dziedzictwo kłopotliwe. W 2006 r. przyznał się do służby w Waffen SS; gdzie został wcielony jako 17-latek. Lech Wałęsa nawoływał wówczas, by odebrać mu tytuł honorowego obywatela miasta Gdańska, ale zdecydowana większość gdańszczan zagłosowała, żeby dać pisarzowi spokój. Historia w tym regionie była, jaka była.