W niedzielę rano w rejonie miejscowości Życzyn (woj. mazowieckie) maszynista zauważył uszkodzony fragment torowiska. Zdążył zahamować na czas. Jak się okazało, wyłamany został fragment szyn. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nie potwierdziło nieoficjalnych doniesień o wybuchu, do którego miało dojść w nocy, o czym mieszkańcy zawiadomili policję.
W sprawie zniszczenia fragmentu torowiska na trasie Dęblin–Warszawa premier Donald Tusk pozostaje w stałym kontakcie z ministrem spraw wewnętrznych. „Niewykluczone, że mamy do czynienia z aktem dywersji”, przekazał. Na szczęście nie ma poszkodowanych, mimo że w chwili zdarzenia w pociągu znajdowało się dwóch pasażerów i kilkoro członków obsługi, w sumie 10 osób. Sprawa jest traktowana priorytetowo przez policję i ABW, zajmuje się nią też prokuratura.
Premier: złapiemy sprawców
W poniedziałek rano na miejscu zdarzenia pojawił się premier Donald Tusk w towarzystwie m.in. ministra koordynatora służb specjalnych Tomasza Siemoniaka i ministra spraw wewnętrznych Marcina Kierwińskiego. Szef rządu w mediach społecznościowych poinformował o ustaleniach służb.
Po zapoznaniu się z raportem funkcjonariuszy prowadzących czynności szef rządu przekazał, że „potwierdziły się najgorsze przypuszczenia”. „Na trasie Warszawa–Lublin (wieś Mika) doszło do aktu dywersji. Eksplozja ładunku wybuchowego zniszczyła tor kolejowy. Na miejscu pracują służby i prokuratura. Na tej samej trasie, bliżej Lublina, również stwierdzono uszkodzenie” – czytamy na profilu premiera.
Donald Tusk wystosował także komunikat skierowany do międzynarodowej opinii publicznej, w którym wskazuje na charakter trasy, wykorzystywanej do dostarczania wsparcia Ukrainie. „Wysadzenie torów kolejowych na trasie Warszawa–Lublin to bezprecedensowy akt sabotażu wymierzony bezpośrednio w bezpieczeństwo państwa polskiego i jego ludności cywilnej.