Nawrocki pręży muskuł i sugeruje brak zgody na budżet. Ale co tak naprawdę może zrobić?
Karol Nawrocki udzielił wywiadu tygodnikowi „Do Rzeczy”, w którym odpowiedział na pytanie, czy rozważa skierowanie ustawy budżetowej do Trybunału Konstytucyjnego. „Biorę wszystkie możliwości pod uwagę. Rzeczywiście, stan finansów publicznych jest straszny. Trudno się dziwić, skoro główną motywacją ministra finansów, jak sam mówi, jest zemsta, a nie dbanie o stan finansów publicznych” – mówi w rozmowie prezydent. I dodaje: „Jeśli będzie to budżet, który wzbudzi moje obawy, to jestem gotowy podjąć każdą decyzję”. Jednocześnie we wtorek Nawrocki spotkał się z szefem Trybunału Konstytucyjnego Bogdanem Święczkowskim, który jest na świętej wojnie z rządem, odkąd w lutym ogłosił, że mamy w Polsce zamach stanu, kierowany przez Donalda Tuska i jego grupę przestępczą. Tego samego dnia doszło również do spotkania z szefową SN Małgorzatą Manowską. Prezydent przypomniał w ten sposób rządowi, że ma sojuszników w ważnych instytucjach.
Wypowiedzi i działania Nawrockiego wzbudziły entuzjazm zwolenników Prawa i Sprawiedliwości, ale nie tylko ich, również polityków opozycji, np. poseł PiS Kazimierz Smoliński, cytując słowa Nawrockiego o budżecie, ekscytuje się, że być może „Tusk już niedługo straci władzę”. Czytaj: prezydent użyje budżetu do rozwiązania parlamentu i rozpisania nowych wyborów. Wyborców partii Kaczyńskiego i co mniej lotnych polityków tego ugrupowania nawet trudno winić o ten nagły wystrzał radości, bo Karol Nawrocki w sensie wizerunkowym i narracyjnym robi wiele, by sprawiać wrażenie, że jest w stanie rząd Tuska pogonić właściwie z dnia na dzień, w wolnej chwili między wizytą na siłowni a meczem Lechii Gdańsk.