Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Dwóch na solo

Dwóch na solo. Nawrocki kontra Tusk: to zwarcie odcięło tlen pozostałym graczom

Podstawowym narzędziem szantażu stały się seryjnie ogłaszane weta, które miały sparaliżować aktywność gabinetu Tuska. Podstawowym narzędziem szantażu stały się seryjnie ogłaszane weta, które miały sparaliżować aktywność gabinetu Tuska. Wojciech Olkuśnik / East News
Ostre zwarcia w półdystansie przerywane kolejnymi rosyjskimi prowokacjami, a potem jeszcze raz od nowa. Konflikt Tuska z Nawrockim niemal bez reszty zdominował naszą politykę, odcinając tlen pozostałym graczom.

W polityce jak w przyrodzie, wszystko ma swoją kolej. Wybory prezydenckie stanowiły moment przesilenia, latem weszliśmy w okres silnych turbulencji. W pierwszej kolejności były one następstwem kryzysu przywództwa, którego doświadczyli obaj dotychczasowi hegemoni (chociaż można odnieść wrażenie, że tylko jeden z nich był tego naprawdę świadomy). Ale jesienią sytuacja zaczęła się stabilizować. Ponownie zaznaczyły się linie frontu, urealniły stawki poszczególnych graczy. Przyjrzyjmy się zatem ich potencjałom.

Tusk wyszedł z dołka

Donald Tusk wydobył się z najgłębszego od dwóch dekad dołka w swojej karierze. Po porażce Rafała Trzaskowskiego jego przywództwo zachwiało się dramatycznie. Był zagubiony jak nigdy, stracił zdolność podejmowania decyzji, kluczył po omacku. Jego niepewność widać było właściwie na każdym kroku, w decyzjach, emocjonalnych publicznych wystąpieniach, mimice, gestach.

Dominująca pozycja Tuska w obozie demokratycznym była przez chwilę realnie zagrożona. Gdyby rzucił mu wtedy rękawicę silny konkurent, sukcesja – jeśli nie władzy, to na pewno autorytetu – byłaby całkiem prawdopodobna. I taka figura nawet pojawiła się na szachownicy, tyle że premierowi dopisało szczęście. Bo latem Radosław Sikorski miał spore szanse, żeby zostać „nowym Tuskiem”. Tyle że nie chciał, bo – niezależnie od osobistej lojalności – jego marzeniem pozostaje od lat prezydentura. Sam więc starał się wygaszać sugestie, że jeszcze w tej kadencji mógłby przejąć po Tusku premierostwo i kierownictwo w obozie.

Kiedy więc Tusk przetrwał najgorszy okres, zaczął z powrotem umacniać swoje władztwo. A że jest w tym niezrównanym mistrzem, kolejny raz zdołał się odbudować. Jeszcze niedawno koalicja trzeszczała w szwach, ale sprawne przekazanie laski marszałkowskiej od Szymona Hołowni do Włodzimierza Czarzastego pokazało, że sterowność przynajmniej na razie wróciła.

Polityka 48.2025 (3542) z dnia 26.11.2025; Polityka; s. 20
Oryginalny tytuł tekstu: "Dwóch na solo"
Reklama