Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Zabetonowany prezes

Są takie prognozy, które po latach budzą tylko uśmiech politowania. Jedną z nich jest ogłoszony w 2012 r. przez Michała Kamińskiego w rozmowie z Andrzejem Morozowskim „koniec PiS-u”, pogląd sfalsyfikowany już trzy lata później. U jego podstaw legło przekonanie byłego spin doktora Nowogrodzkiej, że diagnozy Kaczyńskiego abstrahują od rzeczywistości wskutek „wielkiego wyobcowania Jarosława z realnego życia”. Okazało się jednak, że ten obsługiwany przez partię w każdym aspekcie swojej codzienności i wyśmiewany za anachroniczność oraz zaściankowość polityk pomimo tychże „deficytów” potrafi lepiej niż konkurencja czytać społeczne nastroje. A przez dobór odpowiednich ludzi udanie wykorzystywać nowoczesne narzędzia komunikacyjno-wyborcze, o których istnieniu progresywna Platforma zazwyczaj dowiadywała się, śledząc kampanię rywali.

Oczywiście czas nie stoi w miejscu, a 76-letni Kaczyński jest pod większą presją biologii, niż był jako sześćdziesięcioparolatek. Co prawda Piotr Semka z wręcz obezwładniającą logiką stwierdził, że „to i tak mniej w porównaniu z 79 latami Trumpa”, ale w tym samym numerze „Do Rzeczy”, raptem kilka stron dalej, Józef Orzeł, twórca klubu Ronina, dokonuje bolesnej dla prezesa analogii do czasów późnego Gomułki. W powietrzu wyczuwalny jest nastrój ośmielenia, bo skoro już nawet TV Republika wprost mówi o walce o schedę po Kaczyńskim, a Michał Adamczyk dopytuje go, kto tę schedę po nim przejmie (ostrożnie dodając, że „w nieokreślonej przyszłości”), to trudno o bardziej znaczące znaki końca pewnej epoki, w której Kaczyńskiego na emeryturę odsyłali wyłącznie desperaci. Zresztą, jeden z nich, prof. Andrzej Nowak, który w lutym 2024 r. pisał, że „gotowość do odejścia jest miarą dojrzałości”, parę miesięcy później przedstawiał wybranego przez prezesa kandydata na prezydenta, który wbrew wszystkiemu te wybory wygrał.

Polityka 1/2.2026 (3546) z dnia 29.12.2025; Komentarze; s. 9
Reklama