Marzenie Jarosława Kaczyńskiego o tym, że „nic na prawo od PiS”, legło w gruzach. Teraz musi konkurować nie tylko z Konfederacją Mentzena i Bosaka, ale też z Konfederacją Korony Polskiej Grzegorza Brauna. W dodatku te umacniają się w sondażach. W PiS irytują się, że po tym, jak Braun na początku roku pożegnał się z Konfederacją, obie konkurencyjne formacje tylko zyskały. Co więcej, do Brauna przeszli ci najbardziej radykalni i skrajni wyborcy PiS. Nie dziwi zatem poirytowanie prezesa, który częściej już atakuje Mentzena niż Tuska.
Z kolei u konfederatów upadki i wzloty. Po wakacjach Mentzen znów zaczął zapraszać wyborców i polityków konkurencji na piwo. Niewielu skorzystało, bo to nie kampania, więc nie trzeba się przymilać do innych środowisk – z bardziej znanych polityków z zaproszenia skorzystali tylko Władysław Kosiniak-Kamysz i Mateusz Morawiecki, który walczy o swoją pozycję wewnątrz samego PiS. Za to na Marszu Niepodległości ku wielkiej radości narodowców pojawił się Karol Nawrocki. Maszerował także sam prezes, choć jego obecność nie była tak fetowana. Jest bowiem część prawicy, która wyobraża sobie mariaż Konfederacji, Nawrockiego i części PiS, tyle że to wymagałoby zapewne odsunięcia lub ustąpienia Kaczyńskiego, a ten na emeryturę się nie wybiera. Do tego nieraz pokazał, że koniec końców potrafi się pozbyć konkurencji – o czym przekonali się choćby Zbigniew Ziobro czy Jarosław Gowin z dawnej Zjednoczonej Prawicy. Ponoć prezes wyobraża sobie rządzenie z Mentzenem i Braunem – może nie mieć innego wyjścia – ale ci najpierw musieliby uznać jego zwierzchnictwo. Zresztą, także w minionym roku, promując Roberta Bąkiewicza, Kaczyński udowodnił, że nie brzydzi się radykałami, jeśli tylko są użyteczni politycznie.