Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Cukier, lukier, róż

Kliknij, aby dowiedzieć się więcej o kolekcji. Kliknij, aby dowiedzieć się więcej o kolekcji.
Rozmowa z dr. Grzegorzem Leszczyńskim, historykiem literatury dziecięcej, o tym, jak łowić arcydzieła wśród tandety.
Joanna Podgórska: – Współpracował pan przy układaniu listy lektur kolekcji „Polityki”. Czy są tam tytuły szczególnie dla pana ważne?

Grzegorz Leszczyński: – „Moje drzewko pomarańczowe” Vasconcelosa – przepiękna książka, kiedyś niesłychanie popularna, a potem zapomniana. To świetna lektura także dla dorosłych, bo zaprasza do powrotu do własnego dzieciństwa, pokazuje mechanizmy dziecięcego świata. A dla młodego człowieka, który po tę książkę sięga, to lekcja radosnej emocjonalności, która pozwala się zatrzymać i dojrzeć bogactwo świata w dzisiejszym pośpiechu i powierzchowności życia. Mój typ to także „Ronja córka zbójnika” Astrid Lindgren, książka o dziewczynie i chłopcu, którzy uciekają z domów skonfliktowani z ojcami. Stają twarzą w twarz wobec prawdziwych dramatów. Ogromnie cenię twórczość Endego i jego „Momo” – znakomitą opowieść o czasie, z bardzo mądrym przesłaniem dla współczesności. Na liście znalazł się także „Ferdynand Wspaniały” Ludwika Jerzego Kerna. Groteska, humor, ciepło, które towarzyszą przygodom Ferdynanda – to są wartości niezaprzeczalne. Taka lektura sprawia, że dziecko może pokochać książki. Żyć wśród nich.

Rynek książki dziecięcej zalały podróbki, streszczenia, bogato ilustrowane ersatze. Jak odróżnić książkę od wyrobu książkopodobnego?

Tak jak szynkę od wyrobu szynkopodobnego albo buty od wyrobu butopodobnego. Wszystko jest kwestią doświadczenia. Gdy ktoś raz czy dwa sparzy się na butach, wie, jakich nie kupować. Podobnie jest z książką. Jedynym sposobem, żeby odróżnić chłam od rzeczy wartościowych, jest czytanie.

Polityka 49.2007 (2632) z dnia 08.12.2007; Kultura; s. 82
Reklama