Mirosław Drzewiecki mówi o sobie: „przedsiębiorca w drugim pokoleniu”. Za czasów PRL jego rodzice prowadzili w Łodzi sklep kolonialny. Od najmłodszych lat zarabiał, pomagając im w prowadzeniu biznesu. Umiał też wydawać. Po pierwszym semestrze studiów (prawo na Uniwersytecie Łódzkim) za dobre wyniki w nauce dostał nagrodę w wysokości 1,5 tys. zł. W połowie lat 70. była to spora suma. – Pojechałem z dziewczyną do Warszawy do Victorii. Wynajęliśmy na dobę pokój, który kosztował 1524 zł. Żartowałem, że rektor ufundował mi pierwszy pobyt w ekskluzywnym hotelu.
Na prawie poznał swoją pierwszą żonę – Aleksandrę. Oboje nie pracowali nigdy w zawodzie. Ona po studiach uruchomiła firmę szyjącą ubrania sportowe – Ola Sport Styl (dziś jest właścicielką jednej z najbardziej znanych firm odzieżowych w Łodzi). On w 1983 r. zaczął pracę w spółce Annmarii w Łowiczu. Ściągnął go do niej Andrzej Pawlak. – Znaliśmy się z Mirkiem od piaskownicy. Moi rodzice prowadzili gospodarstwo ogrodnicze, dostarczali produkty do sklepu jego rodziców – wspomina Pawlak.
Właścicielem Annmarii był mieszkający w RFN Krzysztof Korczyk. Pawlak został jego pełnomocnikiem, Drzewiecki – dyrektorem handlowym. – Mirek był zawsze od spraw zewnętrznych, takich jak targi poznańskie, układy handlowe. Ja zajmowałem się bieżącą robotą: inwestycjami, organizowaniem produkcji – kontynuuje Pawlak. Od powstania Annmarii byli z Drzewieckim w biznesach nierozłączni.
Firma zajmowała się początkowo kuśnierstwem, później szyła odzież na zlecenie znanych zachodnich firm z dostarczonych przez nie tkanin. O takie kontrakty w czasach PRL nie było łatwo – w transakcjach między polskimi a zagranicznymi firmami pośredniczyły centrale handlu zagranicznego, zamówienia z Zachodu kierowały przeważnie do zakładów państwowych.