Kraj

Nie daj BOR-ze

Przedłużenie ochrony byłemu premierowi to dość kosztowny gest.

W kwestii jego ochrony po raz kolejny interweniował prezydent i brat bliźniak w jednej osobie – Lech Kaczyński. Na dywanik do Kancelarii wezwany został szef Biura Ochrony Rządu generał brygady Marian Janicki. Prezydenta oburzył fakt, że jego bratu zmniejszono ochronę. Zamiast dwóch samochodów i czterech funkcjonariuszy były premier dostanie jednego agenta ochrony, kierowcę i jeden samochód. A i to, zgodnie z prawem, jako byłemu już premierowi przestanie mu przysługiwać po pół roku, czyli z końcem marca. – Potwierdzam, że spotkanie w Kancelarii miało miejsce, ale nie komentujemy jego treści – mówi kapitan Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik BOR. Zmniejszenie ochrony jest przesądzone. Otwarta jest kwestia jej przedłużenia.

Decyzja zapadnie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji. – Presja jest bardzo duża. Tym bardziej że gdyby nie daj Boże coś się stało, to zostalibyśmy oskarżeni o sprzyjanie zamachowi na szefa opozycji, więc dla świętego spokoju pewnie ją przedłużymy – mówi jeden z pracowników MSWiA. Przedłużenie ochrony byłemu premierowi to będzie dość kosztowny gest, bo pensja doświadczonego funkcjonariusza BOR wraz z dodatkami i nadgodzinami sięga 6 tys. zł, do tego dochodzą koszty paliwa, utrzymania samochodu, delegacji służbowych. Ostrożnie licząc to około 20 tys. zł miesięcznie.

Jarosław Kaczyński korzysta z ochrony nieprzerwanie od stycznia 2006 r., choć formalnie mu nie przysługiwała – premierem został w lipcu 2006 r. Pretekstem do jej przyznania było fizyczne podobieństwo do urzędującego od grudnia 2005 r. prezydenta: obawiano się, że ewentualny zamachowiec mógłby pomylić braci. Podczas sprawowania funkcji premiera Jarosław Kaczyński nieprzerwanie chroniony był przez ośmiu funkcjonariuszy. Czasem też zabierał ze sobą w podróż grupę szturmowców, uzbrojonych w długą broń, co wcześniej się nie zdarzało.


Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną