Igor ze Szkoły Podstawowej nr 34 w Warszawie składał przysięgę pierwszoklasisty: „Ślubuję być dobrym Polakiem, dbać o dobre imię swojej klasy i szkoły. Będę uczył się w szkole, jak kochać ojczyznę, jak dla niej pracować, kiedy urosnę” i powiewał ukraińską flagą. Joanna Bogdańska, dyrektor szkoły, pomyślała, że w ten sposób wyrazi szacunek dla jego kraju i prawo do jego ukraińskiej tożsamości. Wszystkie dzieci w szkole obejrzały film o Ukrainie, żeby wiedzieć, skąd pochodzi pięcioro ich nowych kolegów.
Coraz więcej dzieci wietnamskich, ukraińskich, białoruskich, czeczeńskich ślubuje być dobrymi Polakami i kochać ojczyznę – nową ojczyznę. W całym kraju jest ponad 3,5 tys. uczniów z obcym paszportem, spośród nich 800 w Warszawie. Dużą grupę – prawie 150 osób – stanowią uchodźcy, głównie z Czeczenii. Polskie szkoły przyjmują dzieci cudzoziemców bez względu na sytuację prawną rodziny.
Wszystko podwójne
Niemal w każdej szkole w warszawskim Śródmieściu uczą się wietnamskie dzieci. (Wietnamczycy lubią żyć wśród swoich, więc niemal skolonizowali położone w centrum osiedle Za Żelazną Bramą).
– Dobrze się uczą. O, proszę, Al My Le Aleksandra ma średnią 4,9, Le tung Cindy 5,58, a Dinh Viet Hai Robert 5,09 i jest najlepszy z testu na czytanie – chwali Tomasz Ziewiec, dyrektor SP nr 25 przy ul. Grzybowskiej, gdzie uczy się siedmioro Wietnamczyków (poza tym jedno dziecko z Armenii i dwoje z Czeczenii). Są zdyscyplinowane, nigdy nie wagarują, zawsze mają odrobioną pracę domową, chętnie chodzą na zajęcia dodatkowe, nie przysparzają problemów wychowawczych. Nie chcą nawet sprawiać Polakom problemów swoimi trudnymi do wymówienia wietnamskimi imionami, więc Thao to Tomek, a Hong Diep to Natalia.