Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Fajni sześcioletni

Przedszkolak, syn niewykształciucha, słyszy teraz od ojca: marzę o tym, żebyś był licencjatem. Magistrem. Doktorem nauk. Fot. Leszek Zych Przedszkolak, syn niewykształciucha, słyszy teraz od ojca: marzę o tym, żebyś był licencjatem. Magistrem. Doktorem nauk. Fot. Leszek Zych
Sześciolatki mają iść do szkoły. Jak są do tego przygotowane? Jakiej przyszłości chcieliby dla nich rodzice?

Decyzja o tym, by od 2009 r. polskie sześciolatki posłać do szkoły, zapadła już dość dawno. W kilku miastach odbyło się coś w rodzaju próby generalnej: przesunięto oddziały zerówkowe z przedszkoli do szkół (po to, by zwolnić miejsca w przedszkolach młodszym dzieciom). Rodzice grozili nawet głodówkami: a że te dzieci za małe, a że psychicznie niedojrzałe do szkoły, a że szkoły za straszne. Ostatnio poseł Joanna Kluzik-Rostkowska, minister pracy w rządzie PiS, wywołała dyskusję, czy nie zrobić tak: posyłać do szkoły najpierw jedną połowę danego rocznika – tych urodzonych do końca czerwca, a dopiero w następnym roku resztę, która miałaby czas na osiągnięcie owej szkolnej dojrzałości.

Nadaje się więc sześciolatek do szkoły czy też nie? Zespół naukowców z Akademii Świętokrzyskiej w Kielcach przeprowadził badania na ten temat. Przebadano 70 tys. dzieci ze wszystkich województw, które w 2006 r. osiągnęły ten wiek, to znaczy co piątego polskiego sześciolatka. Badaniami objęto wszystkich rodziców tych dzieci, a także 6 tys. ich nauczycieli.

Sześciolatki podzielono na dwie grupy w zależności od miesiąca urodzenia. Do pierwszej grupy zaliczono te, które właśnie skończyły w przedszkolach albo w szkołach zerówkę, czyli roczne obowiązkowe przygotowanie do I klasy. Do drugiej – te, które miały kurs zerowy przed sobą. Dzieci wybrano losowo z różnych środowisk z miast różnej wielkości, miasteczek, osiedli i wsi.

Zawodówka – nigdy w życiu!

Większość dzieci wychowuje się w rodzinach pełnych. Podobno pierwszy kryzys pary przechodzą po czterech latach, a potem po siedmiu wspólnego życia. Małżeństwa rodziców badanych sześciolatków ostały się i trzeba mieć nadzieję, że krzywdy rozwodowej masowo dzieciakom nie wyrządzą.

Polityka 16.2008 (2650) z dnia 19.04.2008; Ludzie; s. 94
Reklama