Z powodu niemożności uzgodnienia planu wizyty między Kancelariami Prezydenta i Premiera, Pałac Elizejski odwołał kwietniową podróż do Warszawy, wyjaśniając za pośrednictwem gazet, że Sarkozy nie zamierza być zakładnikiem sporu między Lechem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem. Gdy nowa data została w końcu ustalona, Polska znów zabłysnęła dyplomatycznym taktem – Kancelaria Prezydenta ogłosiła termin, zanim mógł go potwierdzić Pałac Elizejski.
Głównym punktem szczytu jest podpisanie umowy o strategicznym partnerstwie między Francją a Polską. Francja zawiera takie porozumienia ze wszystkimi „nowymi” członkami Unii, ale ceremonia w Warszawie będzie symboliczna: Sarkozy chce definitywnie zasypać rów, jaki wykopał między Francją a Polską jego poprzednik, także dlatego, że liczy na Polskę w drugiej połowie roku, gdy Francja przejmie stery Unii.
Wychodząc naprzeciw polskiej polityce wschodniej, pod koniec kwietnia Paryż rozesłał do europejskich stolic dokument proponujący zacieśnienie stosunków z Kijowem, sugerując wręcz możliwość stowarzyszenia Ukrainy z Unią. Tydzień temu Sarkozy przyjął w Pałacu Elizejskim lidera białoruskiej opozycji Aleksandra Milinkiewicza. Polskie władze, zajęte wojną o prymat w polityce zagranicznej, zdają się tych gestów nie dostrzegać.
Tymczasem stawka jest duża. Polska i Francja zawsze miały zbieżne interesy w Unii, ale wspólną politykę przekreślała dotąd nasza bliskość z USA. Dla atlantysty Sarkozy’ego nie jest ona już problemem, a Francja zabiega o nasze względy, by nie być skazaną wyłącznie na partnerstwo z Niemcami. Ważne, by Polska to wykorzystała.