Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Po burzy w szklance wody

Kaczyński we Francji: jak to w rodzinie.

Niefortunna wypowiedź prezydenta Lecha Kaczyńskiego o tym, że nie podpisze ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego wywołała wielkie zamieszanie. Prezydent rzucając słowa na wiatr naraża siebie i kraj na dyplomatyczne szkody. Teraz pokazał, że jednak potrafi przekuć porażkę w zwycięstwo.

Nicolas Sarkozy w Parlamencie Europejskim porównał Unię Europejską do rodziny. Jak to w rodzinie, można się kłócić i spierać, ale tak szybko nie usuwa się jej członków. Chodzi o oczywiście o Irlandię. Takie było tło ostrych słów Sarkozy'go wypowiedzianych pod adresem polskiego prezydenta, który po irlandzkim "nie" uznał ratyfikację Traktatu Lizbońskiego za zbędną.

I jak to w rodzinie. Minęło kilka dni i jakby nigdy nic polski prezydent zawitał do Paryża. W niedzielę wziął udział w 3-godzinnych obradach otwierających Unię dla Śródziemnomorza w paryskim Grand Palais, a dziś rano w defiladzie wojskowej na Champs Elysée.

W trakcie przedwczorajszej rozmowy w cztery oczy Kaczyńskiego z Sarkozym polski prezydent zapewnił francuskiego, że ratyfikację Traktatu podpisze. Następnie Lech Kaczyński oświadczył dziennikarzom, że ma wspólny z Sarkozym plan wyjścia z kryzysu irlandzkiego.

Tym razem Lech Kaczyński potrafił odłożyć na bok urazy, ruszył do działania i okazał się znakomitym dyplomatą. Tajne plany, jak wiadomo, mają to do siebie, że są tajne i nikt nic o nich nie wie. Jakakolwiek była treść rozmowy obu prezydentów, to jakiś plan działania musiał być ustalony. Słowa Lecha Kaczyńskiego o wspólnym planie to zapewne sama prawda, a równocześnie świetny chwyt medialny. Jego tajność tym razem świetnie potęguje wrażenie.

Polski prezydent zachwycił też Francuzów, i można sądzić, że nie tylko ich, zgłaszając podczas otwarcia sesji Unii dla Śródziemnomorza prośbę o upamiętnienie minutą ciszy pamięci prof.

Reklama