Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Z kim gra Platini

Michel Platini. Fot. Kuba Atys/Agencja Gazeta Michel Platini. Fot. Kuba Atys/Agencja Gazeta
Jest niepoprawnym romantykiem, ale na pewno nie samobójcą. Michel Platini nie będzie umierał za Euro 2012 w Polsce, gdy do stracenia ma całe futbolowe imperium.

Platini wielokrotnie kładł na szali cały swój autorytet, by ratować polsko-ukraińskie Euro 2012. Ostatnio 27 września – mimo zapóźnień w organizacji mistrzostw, narastającej krytyki europejskich mediów i władz futbolowych innych krajów – Michel Platini z jednej strony popędzał, rozdając „żółte kartki”, z drugiej jednak nieugięcie stał przy decyzji z Cardiff. Od roku szef UEFA dodawał Polakom i Ukraińcom otuchy, obracając w niwecz nadzieje Włochów, Niemców, Francuzów i Hiszpanów na przejęcie Euro 2012. I to mimo że sam w Cardiff głosował za Włochami.

Teraz milczy. 3 października wieczorem UEFA wystosowała pismo, w którym w pełni popiera władze FIFA, domagające się wycofania kuratora z PZPN. Obie organizacje ogłosiły, że dla nich jedynym parterem do rozmów pozostaje Michał Listkiewicz. FIFA zagroziła przyznaniem walkowerów Czechom i Słowakom w nadchodzących meczach eliminacyjnych do finałów Mistrzostw Świata 2010, a UEFA – ustami swojego rzecznika Williama Gaillarda – odebraniem Polsce Euro 2012.

Dla polskiego futbolu oznacza to śmierć, dla polskiej gospodarki byłby to dotkliwy cios. Sam Platini, stając po stronie skompromitowanych namiestników FIFA w Polsce, nadwątlił własny mit sprawiedliwego króla europejskiego futbolu. Tak to wygląda z perspektywy przeciętnego polskiego kibica, ale dla szefa UEFA stawka w polskiej wojnie futbolowej jest o wiele wyższa niż PZPN. A Euro 2012 zawsze można zorganizować gdzie indziej.

Było ich kilku: Puskas, Pele, Garrincha, Eusebio, Best, Cruyiff, Maradona, Baggio i Platini. Potrafili tak sprytnie kopać piłkę, że jej lot przeczył prawom fizyki. W apokryfach futbolu zapisano, że posiadali trzecie oko z tyłu głowy, zdolność lewitacji, bilokacji i przewidywania przyszłości, a w zbiorowej wyobraźni mieszkają tam, gdzie najwięksi narodowi herosi. Ale tylko Francuz Michel Le Roi Platini po zawieszeniu butów na kołku został królem futbolu. Jako szef UEFA.

Le Roi jest dziś takim mocarzem, że może iść na wojnę z prezydentami i premierami. O dostęp do królewskiego ucha biją się prezesi największych koncernów. Potężnym, cynicznym mężom stanu przychodzi zabiegać o łaski człowieka owianego legendą niesfornego, niepoprawnego romantyka, skrzyżowania Robin Hooda z królem Maciusiem I, który chce zabrać bogatym, a dać biednym.

Urodził się 53 lata temu w Joef, 100 km od Nancy. Dziadek Francesco, włoski murarz spod Novary, gdzie nadal mieszka część rodziny Platiniego, przybył tam za chlebem. Ojciec Angelo był dobrym amatorskim piłkarzem, a w miejscowej szkole uczył matematyki. Rodzina posiadała w miasteczku bistro. Nauczyciele wspominają go jako niesfornego chłopca, który nigdy nie umiał usiedzieć w miejscu i zamknąć ust, a na reprymendy odpowiadał: „Poczekajcie, aż będę piłkarską sławą”.

Gdy miał 17 lat, nie chcieli go w klubie Metz, podejrzewając, że ma wadę serca. Za to wzięli go do Nancy, gdzie grał tak pięknie, że w 1979 r. kupił go mistrz Francji St. Etienne. Został gwiazdą francuskiej reprezentacji. Wpadł w oko Gianniemu Agnellemu, niekoronowanemu królowi Włoch, szefowi koncernu Fiata i właścicielowi Juventusu Turyn.

Agnelli miał szczególne podejście do futbolu: wyłącznie estetyczne. Podobali mu się tylko artyści piłki. Dlatego w kwietniu 1982 r. w tajemnicy przed mediami wysłał po Platiniego prywatny samolot. Podpisali kontrakt, o którym potem Agnelli powie: „Kupiłem go za kromkę chleba, a on mi ją posmarował kawiorem”. Platini rzeczywiście grał futbol kawiorowy, szampański i romantyczny.

Równocześnie z Platinim do Juve przybył Zbigniew Boniek, a zawiązana wówczas przyjaźń trwa do dziś. Ale początki francusko-polskiego duetu były trudne. Jak wspomina Boniek, Platini miał kłopoty z pachwiną, a poza tym grę drużyny reżyserował wówczas Giuseppe Furino. Juventus, mimo posiadania w zespole tych dwóch asów i sześciu świeżo upieczonych włoskich mistrzów świata, grał słabo. Po pół roku dyrektor drużyny wezwał Platiniego i Bońka na rozmowę, i zapytał, co się dzieje.

Już po kilku minutach to oni tłumaczyli Bonipertiemu, że muszą przejąć na siebie ciężar gry, że to do nich powinny być kierowane piłki. Tak się też stało. Resztę można znaleźć w każdej książce o historii futbolu: Platini został królem strzelców, a Juventus ruszył na podbój futbolowej Europy i świata. Platini przez trzy lata z rzędu (1983–1985) uznawany był przez „France Football” za najlepszego piłkarza Europy. W 1984 r. został mistrzem Europy i królem strzelców turnieju (aż 9 bramek). Przestał grać w 1987 r.

Jeśli coś Platiniemu nie wyszło, to praca na stanowisku trenera francuskiej kadry. Podobnie jak Boniek nie potrafił przekazać piłkarzom swoich umiejętności, futbolowej inteligencji i intuicji. Zrezygnował po czterech latach, w 1992 r., po nieudanym turnieju mistrzostw Europy. Ale wówczas Francja otrzymała mistrzostwa świata w 1998 r., a Platini, przed którym otwierały się wszystkie drzwi, został szefem komitetu organizacyjnego. Dzięki charyzmie, znajomościom we francuskim związku piłkarskim i wsparciu szefa FIFA Seppa Blattera, piął się po drabince futbolowej biurokracji w FIFA i UEFA. W 2005 r. ogłosił, że będzie się ubiegał o fotel szefa UEFA, a w styczniu 2007 r. wybory wygrał.

Dzięki rewolucji cyfrowej i telewizji satelitarnej futbol stał się globalnym imperium, generującym niewyobrażalne pieniądze. Nadawcy płacą FIFA, UEFA i krajowym ligom miliardy euro za prawo transmisji meczów, by zamknąć je potem w płatnych dekoderach. Czołowe kluby, na które w ten sposób spadł deszcz pieniędzy, potrafią dziś płacić za gracza 100 mln euro, a za wejście na trybuny żądać majątek.

Bywa, że we włoskim (Inter) albo angielskim zespole (Chelsea) nie gra żaden krajowiec, a kluby kupują biznesmeni, którzy nie mają nic wspólnego z futbolem i chcą na inwestycji jak najszybciej i jak najwięcej zarobić. W efekcie już 10 lat temu angielski mistrz świata z 1966 r. Bobby Charlton, pytany o podstawową zasadę futbolu, odpowiedział: zawsze wygrywają pieniądze. Co więcej, bogaci stali się jeszcze bogatsi, a biedni nędzarzami. W lukratywnej europejskiej Lidze Mistrzów grają ciągle te same kluby, a gdzie indziej, jak w Polsce, futbol usycha.

Dla wszystkich, którzy zarabiają krocie na europejskim futbolu, wybór Platiniego na szefa UEFA był jednak złą wiadomością. Bo Francuz miał ambicje dopuszczenia do futbolowego biznesu także biedniejszych europejskich federacji.

Od przyszłego roku, mimo głośnych protestów, Anglicy, Włosi i Hiszpanie będą mogli desygnować do Ligi Mistrzów nie jak dotychczas po cztery, a po trzy kluby. Na biednych, którzy przy obecnym systemie nie mieliby szans na awans, czeka aż pięć miejsc w rozgrywkach grupowych Ligi, która jest kopalnią pieniędzy. A to dopiero początek reform. W planie Platini ma reanimację krajowych rozgrywek pucharowych, które uschły, gdy w 1992 r. w pogoni za pieniędzmi zlikwidowano Puchar Zdobywców Pucharów.

Platini poczyna sobie odważnie. Napisał dość bezczelny list do szefów rządów państw Unii, żadając autonomii dla futbolu. Ten, jego zdaniem, nie może się rządzić wyłącznie zasadami biznesu. Platini chce, by na powrót ograniczyć liczbę zagranicznych graczy w klubach, bo to hamuje rozwój rodzimego futbolu, i zatrzymać drenaż piłkarskich talentów w krajach biednych.

Ostro skrytykował futbol brytyjski, gdzie gra najbogatsza liga świata: „Wszystko jest u was biznesem. Dlatego nie ma już angielskich właścicieli klubów, nie macie angielskich piłkarzy i trenerów. Dlatego nie zagraliście w finałach Mistrzostw Europy 2008. Wcale mi was nie brakowało”. W interesie biednych w Euro 2016 zagrają 24 drużyny, a nie jak teraz – 16.

Z rozchełstaną koszulą i poluźnionym krawatem, na każdym kroku daje do zrozumienia, że niewygodnie mu w towarzystwie biurokratów i milionerów, że tam, na futbolowych salonach, jest po stronie prawowitych właścicieli futbolu, czyli piłkarzy i kibiców. – To jest ten sam Michel. On jest takim samym działaczem, jakim był piłkarzem – mówi Zbigniew Boniek.

Dlaczego zatem romantyk stanął w obronie grupy cyników? Dlaczego Platini wsparł ludzi, którzy mają ogromny udział w zapaści polskiego futbolu, a przeciw sobie opinię publiczną całego kraju? I dlaczego nie pomógł polskiemu rządowi, który – jak spekulowano – zabiegał o wybór na szefa PZPN Zbigniewa Bońka, licząc w związku z tym na wsparcie jego przyjaciela z UEFA?

W UEFA na dźwięk słowa „Polska” niemal odkładają słuchawkę. Urzędnik, który pod warunkiem anonimowości zgodził się na krótką rozmowę, tłumaczy, że polska wojna futbolowa postawiła jego szefa w fatalnej sytuacji bez dobrego wyjścia. Odebranie Polsce Euro 2012 byłoby klęską Platiniego, ale jako szef UEFA nie może tolerować ingerencji państwa w futbol. Sugerował, że to bardziej wojna Blattera niż Platiniego. A ten ostatni nie może zająć w niej innego stanowiska niż FIFA.

To samo, już bez ogródek, tłumaczy nestor angielskich komentatorów futbolowych David Miller: „Nawet jeśli polskim futbolem rządziłby Ali Baba i 40 rozbójników, a Platini był świętym mężem, jako szef UEFA nie może zachować się inaczej. Bo UEFA to nie klub dżentelmenów, a grupa potężnego, globalnego interesu. Gdyby ulegli naciskom politycznym i opinii publicznej w Polsce, powstałby niebezpieczny precedens, który mógłby pociągnąć za sobą inne i wysadzić tych panów z siodła”.

Platini, przy całym swoim indywidualizmie, gra jednak we własnej drużynie. Ale co do niego, można by mieć przynajmniej nadzieję, że, tak jak kiedyś na boisku, będzie grał fair.

Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną