Gdy syn pani Agnieszki z Warszawy miał startować do pierwszej klasy, rodzice zaprosili do przedszkola specjalistkę. – Dzieci rozmawiały z panią psycholog, rozwiązywały jakiś test, rysowały obrazek – wspomina pani Agnieszka. Opinię o synu dostała po kilku dniach. „W zachowaniach dziecka obserwuje się ogromną nadruchliwość – mimiczną i ogólnie motoryczną. Oprócz niepokoju ruchowego przejawia zachowania świadczące o zakłóceniu osobowości (poczucie wartości, tożsamości). Chłopiec nie przyjmuje prawidłowo informacji o swoich niewątpliwych pozytywnych stronach, tak jakby zaprogramowany był na informacje odwrotne. Należy obawiać się, że nauczyciele nie będą chcieli męczyć się z dzieckiem tak nieuporządkowanym i łatwo zaklasyfikują go negatywnie, sprowadzając go na margines klasowy” – napisała autorka diagnozy.
Do dziś na wspomnienie tamtej lektury panią Agnieszkę przechodzą dreszcze. – Okazało się, że pani psycholog wyciągnęła te wnioski zwłaszcza z tego, że syn narysował obrazek w całości czarną kredką – opowiada. – Zapytałam go więc, dlaczego tak zrobił? Odpowiedział, że inne kredki były połamane... Tyle że chyba nikt nie jest pewien, czy dobrze wychowuje dziecko. Tamta diagnoza mocno zachwiała jej poczuciem rodzicielskich kompetencji. – Odetchnęłam dopiero, gdy okazało się, że syn bardzo dobrze radzi sobie i w szkole, i w kontaktach z rówieśnikami. Opowieści o podobnie absurdalnych diagnozach znajomi przynoszą co jakiś czas. Na wszelki wypadek młodszej córki nie poddawała już żadnym badaniom.
Według planów MEN przez najbliższe trzy lata rodzice będą decydować, czy ich dzieci rozpoczną naukę szkolną w wieku 6 lat, czy spędzą jeszcze rok w przedszkolu. W decyzji tej ma pomagać ocena intelektualnej i emocjonalnej gotowości do nauki w szkole.