Wydaje się, że Lechowi Kaczyńskiemu nie chodziło tylko o pokazanie się w Europie. Jego strategia obliczona jest raczej na zdobycie przewagi na polskiej scenie politycznej. Zarówno Kaczyński, jak i Tusk myślą już zapewne o wyborach prezydenckich w 2010 r. Komentator „Polityki" Mariusz Janicki uważa, że w Polsce kampania wyborcza rozciąga się już na całą kadencję: - Sprawowanie władzy odbywa się łącznie z prowadzeniem kampanii. Politycy nie potrafią cieszyć się tym, że mają władzę, lecz wciąż chcą ją zdobywać.
Zdaniem Janickiego prezydent Kaczyński, który nie był nigdy prezydentem-arbitrem, w ciągu ostatnich miesięcy stał się faktycznym liderem opozycji. - Tu zachodzi pewien paradoks, bo z jednej strony prezydent jest szefem opozycji, ale z drugiej - chce korzystać z uprawnień, jakie daje mu status „prezydenta wszystkich Polaków" - dodaje Janicki. To może prowadzić do naturalnego konfliktu między głową państwa a premierem. - Tusk traktuje prezydenta tak, jak ten na to zasługuje, czyli jako lidera opozycji. Ale musi także godzić się z faktem, że Kaczyński jest głową państwa. Brukselski szczyt pokazał jak trudno premierowi zmierzyć się z tą sytuacją.
Politycy powinni pamiętać, by toczyć tylko te wojny, które na pewno mogą wygrać: - Donald Tusk na pierwszy rzut oka starcie z prezydentem przegrał, bo Lech Kaczyński postąpił tak, jak zapowiedział, a to przecież buduje jego wiarygodność. Oczywiście jest w tym wiele subtelności i wszyscy wiedzą, że prezydent mocno się rozpychał, ale jednak to on jest górą. Dlatego jeśli Donald Tusk chciałby teraz zastosować jakieś retorsje wobec prezydenta, spróbować się „zemścić", radziłbym mu i jego doradcom, by przypuścili tylko taki atak, w którym na pewno zwyciężą - uważa Janicki.