Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Teatr zwany strajkiem

Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta
Co dziś naprawdę mogą związki zawodowe?
9 grudnia – Solidarność i FZZ wspólnie zablokują jeden z najważniejszych węzłów kolejowych w kraju (czas i miejsce trzymane były w tajemnicy). Plan B uwzględnia również wielką manifestację pod Sejmem w bliżej nieokreślonym dniu grudnia, gdy posłowie będą próbować odrzucać weto prezydenta do ustawy emerytalnej. Wtedy każda z central rzuci wszystkie siły na ulicę.

Plan A, który jest już nierealny, przewidywał wymuszenie na rządzie dalszych prac nad ustawą emerytalną, by zmieniać zasady przyznawania emerytur pomostowych.

  

Protest prowadzą wszystkie centrale związkowe. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że to, co się wkrótce będzie działo na ulicach, zależy od czterech ludzi: Janusza Śniadka z Solidarności, Wiesława Siewierskiego z FZZ, Jana Guza z OPZZ i Bogusława Ziętka z małego, ale bojowego związku Sierpień 80.

Ich dwóch i ten trzeci

53-letni Janusz Śniadek z Solidarności to inżynier budowy okrętów, projektant statków, działacz podziemia i redaktor bezdebitowego „Kadłuba”. W 1997 r. został zastępcą Mariana Krzaklewskiego, a pięć lat później szefem Solidarności. W 2000 r. zrezygnował z mandatu poselskiego wybierając pracę związkową. Jest trzecim, po Wałęsie i Krzaklewskim, przewodniczącym związku. Brak mu charyzmy pierwszego i zdolności organizacyjnych drugiego. Trzyma związek z dala od bezpośredniego zaangażowania w politykę, choć wyraźnie sprzyja PiS i prezydentowi.

52-letni Jan Guz przeszedł zupełnie inną drogę. Jest absolwentem Akademii Nauk Społecznych przy KC PZPR i karierę związkowca zaczynał w latach 70.

Reklama