Kraj

Pisz, bo biją

Fot. Leszek Zych Fot. Leszek Zych
W maratonie pisania listów, który rozpocznie się w sobotę, chodzi o to, by zawalczyć choćby o jednego człowieka

Z powodów strategicznych 30-letni Siergiej Gurgurow z Mołdawii powinien dość szczegółowo opowiedzieć o torturach, którym był poddawany i zaapelować, by Polacy w trakcie maratonu organizowanego przez Amnesty International wysłali w jego sprawie jak najwięcej listów. Być może wówczas prokurator generalny Andreas Valeriu Gurbulea zgodzi się na przeprowadzenie śledztwa, by ustalić, który z funkcjonariuszy w trakcie przesłuchania uszkodził Siergiejowi kręgosłup, który go podduszał, który raził prądem, a który okładał po głowie. Zresztą gdyby w ciągu minionych trzech lat kogokolwiek z władz mołdawskich to zainteresowało, Gurgurow opowiedziałby tę historię ze szczegółami. Jednak nikt nie chciał go wysłuchać.

Po latach walki Siergiej przestał więc wierzyć w jakąkolwiek pomoc i w jakąkolwiek sprawiedliwość. - Dlatego że to jest jedna mafia - mówi. - Prokuratorzy i policjanci, wszyscy są w znakomitych relacjach i nie będą się nawzajem ścigać. Więc zamiast apelu o wsparcie, Siergiej Gurgurow woli apelować o rozwagę, ostrożność i unikanie patroli policyjnych na terenie Kiszyniowa. I nawet trochę się obawia zapowiadanej w jego sprawie akcji medialnej. Bo jeśli tych listów z Polski przyjdzie zbyt dużo, to mogą być z tego jeszcze większe kłopoty niż wózek inwalidzki, na który trafił po wizycie w komisariacie policji.- Jeśli wyczują, że podejmuję akcję przeciwko nim, moje życie będzie zagrożone - mówi Siergiej. - Oni są mściwi, a ja jako żywy dowód bezprawia nie jestem bezpieczny.

To działa

Z akcją pisania listów w obronie praw człowieka Siergiej Gurgurow nie ma nic wspólnego.

Reklama