Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Kraj

Kokosy spod gruszy

Fot. mrhayata, Flickr, CC by SA Fot. mrhayata, Flickr, CC by SA
Urlopy z Funduszem Wczasów Pracowniczych pozostały w pamięci wielu Polaków. Należało do niego blisko pół tysiąca budynków, często pięknych i atrakcyjnie położonych. A także 600 tys. m kw. ziemi. Dziś cały ten majątek wart byłby setki milionów złotych. Co się z nim właściwie stało?
Polityka

Były szef OPZZ Maciej Manicki wita nas w swoim biurze w Al. Jerozolimskich. To warszawska placówka Fundacji Porozumienie. Manicki jest przewodniczącym jej rady, a sama Fundacja – właścicielką spółki Fundusz Wczasów Pracowniczych. Swego czasu na mocy ustawy wniesiono do niej (jak orzekł Trybunał Konstytucyjny – nielegalnie) wyceniony wówczas na ponad 104 mln zł majątek peerelowskiego FWP.

O ten majątek toczył się długi spór między OPZZ i Solidarnością. Jeszcze w 2004 r. Najwyższa Izba Kontroli uznała, w związku z orzeczeniem Trybunału, że nadzór nad majątkiem FWP powinien przejąć Skarb Państwa, i usiłowała skontrolować, co się z nim dzieje. Ale władze FWP nie wpuściły kontrolerów. Nam udało się ustalić to, czego nie udało się nikowcom. Ale po kolei.

Prezent od ministra

FWP powstał w 1949 r. Władze PRL zadecydowały wówczas, iż wszystkie instytucje, przedsiębiorstwa i inne podmioty, które posiadają domy wypoczynkowe objęte akcją wczasów pracowniczych, mają przekazać je nieodpłatnie w zarząd FWP. Nadzór nad Funduszem sprawowały związki zawodowe.

W 1988 r. władze przekształciły FWP w „jednostkę organizacyjną ogólnokrajowej organizacji międzyzwiązkowej”. Po delegalizacji Solidarności w stanie wojennym jedyną taką organizacją (działającą oficjalnie) było koncesjonowane przez władze OPZZ. To jemu został więc podporządkowany Fundusz.

Po upadku komunizmu roszczenia do majątku FWP zgłasza Solidarność. OPZZ nie uznaje roszczeń, ale deklaruje, że „dla pokoju między związkami zawodowymi” jest gotowe podzielić się Funduszem. Równocześnie jednak prowadzi starania, by przekształcić go w spółkę. W drugiej połowie lat 90. nadarza się po temu świetna okazja. Wiceministrem pracy w rządzie SLD-PSL zostaje Maciej Manicki – wówczas wiceprzewodniczący OPZZ. Do jego zadań należy uregulowanie spraw majątkowych związków, także sprawy FWP. Manicki orientuje się w tej materii znakomicie: jako wiceprzewodniczący OPZZ przez kilka lat sprawował nadzór nad FWP, zasiadał w jego radzie. Pod jego kierunkiem powstaje projekt zmian do ustawy o związkach zawodowych. Na finiszu prac zdominowanego przez SLD Sejmu zostaje do projektu wprowadzony zapis praktycznie niezwiązany z materią ustawy. Zgodnie z nim FWP ma przejąć spółka utworzona przez OPZZ.

Latem 1997 r. OPZZ zakłada spółkę o nazwie Fundusz Wczasów Pracowniczych i wnosi do niej aportem peerelowski FWP. Prezesem firmy zostaje Andrzej Kozłowski – niegdyś kierownik pionu społeczno-politycznego w centrali OPZZ, a od 1987 r. dyrektor naczelny FWP.

Dziś Manicki pytany o to, czy w porządku jest, by ktoś, kto przez wiele lat związany był z FWP i OPZZ, zabiegał jako minister o przekazanie Funduszu związkowi, ucina krótko: – Żaden przepis prawa nie został tu złamany.

Przymierze robotniczo-chłopskie

Po uchwaleniu ustawy, gdy przesądzone już było, że FWP zostanie przejęty przez OPZZ, Manicki w imieniu Ministerstwa Pracy zlecił firmom konsultingowym wykonanie wyceny majątku oraz oceny kondycji finansowej Funduszu. Z opracowania, które dziś można znaleźć w aktach rejestrowych spółki FWP, wynika, iż miało ono zostać wykorzystane do poprawy systemu zarządzania Funduszem, przyjęcia długofalowej strategii jego rozwoju oraz zwiększenia konkurencyjności świadczonych usług.

Parę lat później NIK uzna, że resort zlecił wycenę jedynie po to, by ze środków budżetowych wesprzeć FWP i OPZZ. Ale zyskały nie tylko te dwie instytucje.

Czterem firmom, które wyceniały FWP, ministerstwo zapłaciło blisko 3 mln zł. Na dokładkę wiceminister Manicki wystąpił do ministra finansów z prośbą, by ten zwolnił owe firmy z podatku VAT od prac związanych z wyceną Funduszu. Ostatecznie zamiast 22 proc. podatku miały one zapłacić symboliczny 1 proc.

Jedną z firm wyceniających FWP była National Consulting + Beratung – poznańska spółka zajmująca się niegdyś dystrybucją farb i lakierów, potem przekształcona w konsultingową. Jej właścicielem jest Marek Śmigielski, dobry znajomy ówczesnego peeselowskiego ministra obrony Stanisława Dobrzańskiego. W 1998 r. Śmigielski z rekomendacji Dobrzańskiego został członkiem PSL, a w 2001 r. wystartował z listy tej partii w wyborach parlamentarnych. Tuż przed zatwierdzeniem list wyborczych przyznał się do współpracy z organami bezpieczeństwa PRL. Dziennikarzom wyjaśniał, że był oficerem i działał w RFN „na odcinku wywiadu technologicznego”.

Jesienią 1997 r., po zakończeniu rządów koalicji SLD-PSL, Manicki wraca do OPZZ, a w 1998 r. – także do roli wiceprzewodniczącego związku. Jego doradcą zostaje wówczas... Marek Śmigielski. Dziś Manicki przekonuje, że zwrócił na biznesmena uwagę, gdy należąca do niego firma NC+B wyceniała FWP. – Zrobił na mnie bardzo korzystne wrażenie. To człowiek bardzo przedsiębiorczy, wizjoner.

Wakacje w Vaterlandzie

Wkrótce potem Śmigielski przedstawia ofertę współpracy również władzom FWP. Występuje jako przedstawiciel dwóch austriackich firm, które są zainteresowane obiektami Funduszu: zabytkowym kompleksem w Szklarskiej Porębie oraz zespołem sanatoryjno-hotelowym w Jarnołtówku na Opolszczyźnie.

Manicki przyznaje, że Śmigielski nie tylko sprowadził Austriaków, ale także na zlecenie i za pieniądze FWP przygotował koncepcję wspólnych z nimi biznesów. Zgodnie z tą koncepcją hotele FWP w Szklarskiej Porębie i Jarnołtówku miały zacząć zabiegać o bogatych klientów z Austrii i Niemiec. W ich ściągnięciu do Polski miały pomóc dawne sentymenty. – Ten obszar jest przez wielu po niemieckiej stronie granicy traktowany jako Vaterland – referuje z powagą Manicki. Śmigielski, jako znawca obszaru niemieckojęzycznego, przekonał władze FWP, że aby goście mogli się poczuć jak u siebie, wszystko należy przyszykować pod ich gusta. Przedstawił projekt adaptacji nieruchomości Funduszu, zgodnie z którym w Jarnołtówku miały powstać hotel i klinika chirurgii plastycznej, a w Szklarskiej Porębie hotel otoczony ogródkami piwnymi w austriackim stylu – z długimi ławami, przy których goście mieli spożywać zamawiane na centymetry żeberka.

Projekt Śmigielskiego obejmował najdziwniejsze szczegóły. – Jest na przykład problem piwa. Austriacy nie piją każdego. I jeśli chce się mieć tego klienta – trzeba mu dać to piwo, które on lubi – kontynuuje Manicki. Śmigielski chciał więc utworzyć spółkę, która prowadziłaby skład celny i sprowadzała alkohol z Austrii i Niemiec. Według relacji prezesa FWP Andrzeja Kozłowskiego podpisał już nawet w tej sprawie porozumienie z jakąś firmą browarniczą.

Konsumpcję żeberek i piwa miała umilać gościom odpowiednia muzyka. W ramach prac wykonywanych na rzecz Funduszu Śmigielski zatrudnił więc niemieckojęzyczne zespoły regionalne i zlecił nagranie płyt z ich piosenkami.

Prezes FWP nie potrafi powiedzieć, ile kosztowały przygotowane przez Śmigielskiego plany architektoniczne, nagrania itp., bo – jak tłumaczy – FWP płaciło jego firmie za całość koncepcji, a nie poszczególne części. Ile? Tego nie może ujawnić. Manicki przyznaje jednak, że były to spore koszty.

Czyszczenie związku

Projekt przedstawiony przez Śmigielskiego miał jeden poważny mankament: austriaccy inwestorzy w rzeczywistości niewiele mieli w biznesy z FWP zainwestować. Według relacji prezesa Kozłowskiego, w Jarnołtówku mieli oni zapewnić „konieczne urządzenia i personel”, a w Szklarskiej Porębie – „kucharzy, jadłospisy i muzykę”.

Przebudowę obiektów i ich wyposażenie w wysokim standardzie miał sfinansować FWP. Zgodnie z koncepcją Śmigielskiego, by zyskać pieniądze na te inwestycje, Fundusz miał sprzedać część posiadanych nieruchomości. Problem w tym, że w 1998 r. Trybunał Konstytucyjny uznał, iż ustawa o przekazaniu przedsiębiorstwa FWP spółce należącej do OPZZ jest niezgodna z konstytucją. Zdaniem sędziów Trybunału, przekazując majątek Funduszu tylko jednej z dwu istniejących wówczas central związkowych, złamano konstytucyjną zasadę sprawiedliwości społecznej. Według wielu prawników oznacza to, że umowa spółki FWP jest nieważna i jeśli spółka wykorzystuje nadal przekazany jej majątek – robi to nielegalnie.

Po orzeczeniu Trybunału wszelkie próby sprzedaży nieruchomości podejmowane przez FWP wywołują protesty Solidarności. Ostrzega ona potencjalnych nabywców, że transakcje mogą okazać się nielegalne. Wówczas Maciej Manicki, który przez wiele lat zabiegał o uwłaszczenie OPZZ na Funduszu i przekonywał, iż prowadząc działalność gospodarczą, związek będzie mógł zarabiać na swoje utrzymanie, zmienia strategię. Przekonuje, że OPZZ „należy oczyścić ze wszystkiego, co nie jest działalnością stricte związkową”, a prowadzenie działalności gospodarczej (a więc również FWP) – przekazać utworzonym przez związek fundacjom. Zamknięcie spraw związanych z prowadzonymi przez OPZZ biznesami Manicki powierza Markowi Śmigielskiemu.

Pod koniec 2000 r., idąc za namową Manickiego, prezydium OPZZ podejmuje uchwałę o powołaniu Fundacji Porozumienie. Związek ma jej przekazać w darowiźnie udziały w spółce FWP. Sprawę przez cały czas pilotuje Manicki uchodzący za niezwykle biegłego w sprawach prawnych (w tym czasie jako poseł zasłynął składając setki poprawek, które miały zablokować reformę podatkową rządu AWS-UW). Mimo to sąd rejestrowy kilkakrotnie wytyka braki w statucie Fundacji i odmawia jej zarejestrowania. Za każdym razem decyzję o uzupełnieniu braków musi podejmować kilkudziesięcioosobowe prezydium OPZZ. W końcu 12 czerwca 2001 r., chcąc uniknąć kolejnych zebrań w tej sprawie, prezydium upoważnia Macieja Manickiego (który jest już wówczas przewodniczącym OPZZ) i wiceprzewodniczącego Wojciecha Kaczmarka do dokonywania niezbędnych zmian w statucie Fundacji.

Jeszcze tego samego dnia Manicki i Kaczmarek w imieniu OPZZ ustanawiają notarialnie Fundację. Dokonują także wyboru jej władz. Prezesem zostaje Kaczmarek, a przewodniczącym rady Fundacji – Manicki. Siedzibą Fundacji ma być Poznań (gdzie mieszkają Kaczmarek i Śmigielski). Tym razem Fundację udaje się bez przeszkód zarejestrować.

Dopiero później członkowie prezydium OPZZ dowiedzą się, że korzystając z ich upoważnienia, Manicki i Kaczmarek wprowadzili do statutu Fundacji zapis, zgodnie z którym jej władze powoływane są na czas nieokreślony, a fundator (OPZZ) praktycznie nie ma możliwości ich odwołania. NIK uzna później, iż w ten sposób majątek FWP „znalazł się w dyspozycji grupy osób, które zapewniły sobie wyłączność we władzach Fundacji Porozumienie”.

Manicki jako szef OPZZ zadbał o właściwe wyposażenie Fundacji – poza wycenionymi na 104 mln zł udziałami w FWP, związek przekazał jej 10 mln zł w gotówce i obligacje skarbowe o wartości 13 mln zł. W efekcie Fundacja stała się znacznie bogatsza niż fundator. Zdarza się nawet, że OPZZ musi pożyczać od niej pieniądze.

Wielka restrukturyzacja

Jesienią 2001 r. o Marku Śmigielskim, doradcy Manickiego, zrobiło się głośno w całej Polsce. Kandydował wówczas w wyborach parlamentarnych. Jego kampania należała do najbardziej spektakularnych w historii kraju. Jak się okazało, Śmigielski, powołując się na zgodę komitetu wyborczego PSL, której w rzeczywistości nie miał, zlecił rozmaitym firmom przygotowanie swoich materiałów wyborczych za setki tysięcy złotych (nie zapłacono za nie do dziś). Artykuł na ten temat opublikowała wtedy „Gazeta Poznańska”. Z relacji jej dziennikarzy wynika, że Śmigielski z liczną asystą usiłował wstrzymać druk, a następnie kolportaż tego dziennika. Dziś biznesmen przekonuje, że artykuł w „GP” był kłamliwy i tendencyjny.

Wydarzenia z okresu kampanii i ujawnione wówczas informacje o przeszłości Śmigielskiego nie podważyły jego wiarygodności w oczach władz Fundacji Porozumienie i FWP. – Co pan Śmigielski prywatnie robi, to mnie zupełnie nie obchodzi – deklaruje prezes Kozłowski. Manicki zaś traktuje całą sprawę z przymrużeniem oka. – To się nadaje do anegdot.

Gdy Fundacja Porozumienie przejmuje spółkę FWP, władze obu tych podmiotów przestają przejmować się orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, kwestionującym prawo tej spółki do majątku dawnego przedsiębiorstwa FWP. Stosują zasadę, że im dalej pójdą sprawy i im bardziej będą zagmatwane, tym mniejsza szansa, że w przyszłości uda się je komukolwiek odkręcić. Śmigielski dostaje wówczas zlecenie przygotowania programu restrukturyzacji Funduszu. Głównym jego założeniem jest przekształcenie FWP w holding spó­łek „obiektowych” i „produktowych”. Do tych pierwszych mają zostać wniesione nieruchomości Funduszu. Firmy te mają dokonać wyboru strategicznych obiektów i sfinansować ich modernizację ze sprzedaży pozostałych. Do niektórych przedsięwzięć zaproszeni mają zostać inwestorzy zewnętrzni. Z kolei spółki „produktowe” świadczyć mają usługi hotelarskie i gastronomiczne, wykorzystując majątek spółek „obiektowych”.

Firma Śmigielskiego NC+B przeprowadza wówczas również wycenę nieruchomości FWP i dokonuje oceny ich przydatności. Na pytanie, czy tym samym NC+B nie powieliła częściowo pracy wykonanej niegdyś na zlecenie Ministerstwa Pracy, prezes Kozłowski odpowiada opryskliwie: – To są dwie różne rzeczy. Nawet nie zamierzam o tym pani opowiadać. Śmigielski tłumaczy, że przecież jego firma wyceniała na zlecenie resortu tylko część obiektów FWP, a tym razem wszystkie.

Z dokumentów rejestrowych NC+B wynika, iż w 2003 r. działalność tej spółki praktycznie wyczerpała się na realizacji zlecenia FWP. Firma osiągnęła wówczas przychód w wysokości 2,3 mln zł i ponad 660 tys. zł zysku. To najlepszy wynik w jej historii.

Czerwona drużyna

FWP niemal natychmiast przechodzi do realizacji koncepcji restrukturyzacji spółki. W sierpniu 2003 r. Marek Śmigielski, wyposażony w pełnomocnictwo Andrzeja Kozłowskiego, zakłada w imieniu Funduszu spółkę „obiektową” Zdrowie Apartments (ZA). FWP wnosi do niej aportem pięć domów wczasowych w Polanicy Zdroju i dwie działki w Lądku Zdroju – wycenione łącznie na niespełna 1,3 mln zł oraz ponad 700 tys. zł gotówką. Wkrótce potem mniejszościowym udziałowcem Zdrowie Apartments zostaje spółka Marka Śmigielskiego NC+B (obejmuje udziały o wartości 100 tys. zł). Prezesem Zdrowia zostaje wówczas dobry znajomy Śmigielskiego – Marek Adamczak. Jedną z jego pierwszych decyzji jest przeniesienie siedziby spółki do posiadłości Marka Śmigielskiego w Poznaniu. O tej pilnie strzeżonej gigantycznej willi z krytym basenem krążą w mieście legendy. Nie udało nam się uzyskać informacji, ile ZA płaciło Śmigielskiemu za użyczenie lokalu.

W czasie swej prezesury w ZA Marek Adamczak podpisał dwie znaczące umowy: zlecenia obsługi biurowo-administracyjnej spółce MPS System oraz przyrzeczenia nabycia udziałów w spółce austriackiej Red Team (z ang. Czerwona Drużyna). Tak się składa, że właścicielem obu tych spółek jest Marek Śmigielski. MPS System założył ze swoim bratem Pawłem na początku lat 90. Zajmuje się ona m.in. doradztwem „w zakresie prowadzenia interesów”.

Z kolej Red Team – jak wynika z akt Sądu Krajowego w Linzu w Austrii – została utworzona w 2003 r. Pod podanym przez nią do rejestru adresem próżno szukać jakiegokolwiek biura. Według rejestru kapitał założycielski Red Team to 75 tys. euro (wówczas ok. 300 tys. zł). Zdrowie Apartmens jako zaliczkę na poczet nabycia udziałów w tej spółce zapłaciło 450 tys. zł. Tego, jaka miała być ostateczna cena i czy po jej zapłaceniu ZA miało zostać jedynym właścicielem Red Team, nie udało nam się dowiedzieć.

Z akt rejestrowych ZA wynika, że według pierwotnych założeń spółka ta miała szukać inwestora. Zapytaliśmy Andrzeja Kozłowskiego, dlaczego zamiast tego sama zaczęła inwestować. – Nic takiego nie jest mi wiadome, żebyśmy my gdzieś coś dołożyli do czegoś. Nie przypominam sobie – odpowiada prezes FWP.

NIK za drzwiami

Dalsza realizacja planu restrukturyzacji FWP nasuwa jeszcze więcej wątpliwości.

Jesienią 2003 r. władze FWP wyodrębniły w strukturze spółki sześć oddziałów. Nieruchomości każdego z nich miały zostać wniesione do oddzielnej spółki „obiektowej”. Parę miesięcy później powstają spółki: Mielno Hotels, Międzyzdroje Hotels, Spała Hotels, Lądek Zdrój Hotels, Zakopane Hotels oraz Szklarska Poręba Hotels. Funkcje prezesów pełnią w nich dyrektorzy oddziałów FWP. Przewodniczącym rady nadzorczej każdej z tych firm jest Wojciech Kaczmarek (prezes Fundacji Porozumienie), a członkami rady Andrzej Kozłowski i Marek Śmigielski.

Właścicielem spółek z „Hotels” w nazwie nie jest jednak FWP, lecz należące do Śmigielskiego firmy NC+B i Red Team. Czy to oznacza, że nieruchomości FWP miały zostać wniesione do spółek kontrolowanych przez Śmigielskiego? Maciej Manicki zapewnia, że nie. Tłumaczy, iż Fundusz po prostu sam nie był w stanie organizacyjnie przeprowadzić rejestracji tylu spółek (– Przecież w FWP od wszystkiego jest jednoosobowy zarząd), zlecił więc to zadanie Śmigielskiemu. Na pytanie, dlaczego Śmigielski nie zarejestrował spółek na FWP, ani Manicki, ani Kozłowski nie potrafią odpowiedzieć. Manicki zapewnia tylko, że później Fundusz miał odkupić Hotels od spółek Śmigielskiego. Do transakcji jednak nigdy nie doszło.

Na początku 2004 r. NIK stawia sobie za cel sprawdzenie, co po wyroku Trybunału Konstytucyjnego dzieje się z majątkiem FWP. Jak już wspominaliśmy – władze Funduszu nie wpuszczają kontrolerów. NIK bada więc tylko działanie organów państwa w tej sprawie. Uznaje, iż „państwo porzuciło majątek FWP”. Minister skarbu (a potem Prokuratoria Generalna) podejmuje wówczas próbę odzyskania FWP na drodze sądowej. Kolejne lata pokazują jednak, że to droga raczej bez szans; sądy bowiem wyrokują: to, iż Trybunał Konstytucyjny uznał, że majątek FWP podzielono niesprawiedliwie, nie oznacza, że ma go przejąć Skarb Państwa. Po wyroku Trybunału sprawa majątku FWP powinna zostać uregulowana nową ustawą, ale tej – mimo upływu kolejnych lat – wciąż nie ma.

Po rozpoczęciu kontroli NIK Fundusz chwilowo wycofuje się z biznesów ze Śmigielskim. Nie odstępuje jednak od proponowanej przez niego sprzedaży „zbędnych” nieruchomości. Z kilkuset posiadanych niegdyś przez FWP hoteli zostało ok. 80. Dziś Maciej Manicki, siedząc w swoim fotelu w biurze Fundacji Porozumienie, przekonuje, że obecnie żaden ze związków zawodowych nie ma praw do FWP. Bo ilu członków spośród tych, którzy należeli do związku, gdy powstawał Fundusz, należy do nich dziś? I w ogóle – jaka jest ich liczebność w porównaniu z liczebnością wówczas?

Przyznaje, iż niedawno do Fundacji Porozumienie zgłosił się Marek Śmigielski. Ma nowy pomysł na FWP. Twierdzi, że ma kontrahentów, którzy byliby zainteresowani jego realizacją...

Polityka 5.2009 (2690) z dnia 31.01.2009; Kraj; s. 24
Więcej na ten temat
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną