Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Wspólnota katakumbowa

Fot. Grzegorz Skowronek/ Agencja Gazeta Fot. Grzegorz Skowronek/ Agencja Gazeta
Obecność Kościoła katolickiego w polskim życiu publicznym jest specyficzna: długie okresy milczenia są przerywane gwałtownymi przypływami aktywności hierarchów. Brakuje stałego dyskursu, poczucia istnienia autorytetu, a nie tylko strażnika ustaw.

Media pewno przestałyby się Kościołem interesować, gdyby do kościołów chodziło tylu ludzi, co w innych europejskich krajach pokatolickich, czyli kilka, góra kilkanaście procent. Ale w Polsce Kościół jest wciąż silny masową frekwencją wiernych. Nawet jeśli ona spada – a spada tak samo jak liczba kandydatów na księży – to i tak utrzymuje się na dość stabilnym wysokim poziomie. Dlatego Kościół jako instytucja wciąż zajmuje ważne miejsce na scenie publicznej. I dlatego nie jest obojętne, kto nim kieruje czy zarządza. Nawet jeśli minął czas silnych przywódców, takich jak kardynał Stefan Wyszyński.

Dlatego ponowny wybór abp. Józefa Michalika jest bardzo wymowny. Oto kogo biskupi uznali za najlepszego szefa na idące ciężkie czasy nie tylko przecież dla kraju, ale i dla Kościoła. Bo skutki globalnego kryzysu muszą uderzyć też w rzesze wiernych. A na dodatek wszystko zmienia się w coraz szybszym tempie. Postawy ludzi, media, układ sił politycznych. Wybór Michalika jako kościelnej siły spokoju to dowód przekonania biskupów, że Kościół jest i pozostanie samotną wyspą, której nie imają się wiatry historii.

Część wiernych i komentatorów wiązała z wyborami przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski pewne nadzieje na zmianę oblicza Kościoła instytucjonalnego, na otwarcie jakiegoś nowego rozdziału po prymasie Józefie Glempie i metropolicie przemyskim Michaliku, poprzednich szefach Konferencji. (Przewodniczący KEP nie jest głową Kościoła w Polsce, tylko organizatorem prac Konferencji, ale nie jest to funkcja bez znaczenia). Tymczasem biskupi głosowali za status quo.

Polityka 15.2009 (2700) z dnia 11.04.2009; kraj; s. 24
Reklama