Jacek Karnowski pozostaje prezydentem Sopotu. Tak zdecydowali mieszkańcy w referendum, mimo że prokuratura postawiła mu osiem zarzutów, w tym siedem o charakterze korupcyjnym. Mimo że jeszcze w przeddzień głosowania premier Donald Tusk, sam mieszkaniec Sopotu, zapowiadał swoje głosowanie przeciw Karnowskiemu, bo „trzeba przestrzegać standardów”.
Wydaje się jednak, że w sprawie Karnowskiego standardów nie przestrzegała nie tylko PO, która zawieszała radnych broniących prezydenta, ale także pełnomocniczka rządu do spraw korupcji Julia Pitera, od razu faktycznie uznająca go za winnego. Przede wszystkim jednak nie przestrzegały standardów służby specjalne, niemal jawnie szukające haków. Liczba ponad 50 dochodzeń uruchomionych w jednym urzędzie miasta jest rzeczywiście imponująca i wskazuje, że mieliśmy do czynienia z nagonką, zwaną obecnie śledztwem trałowym (zarzucamy sieci i może coś lub ktoś się w nie złapie), zwłaszcza że przoduje tu CBA, służba pozbawiona jakiejkolwiek cywilnej kontroli.
Premiera, któremu formalnie służby specjalne podlegają, powinno to mocno niepokoić. Tym bardziej że ostatnio, gdy idzie o dokonania CBA, mamy coraz więcej sygnałów, że jest to państwo w państwie i ma swoje własne standardy. Prokuratura umorzyła na przykład sprawę jednego z zamieszanych w tak zwaną aferę gruntową, gdyż CBA odmówiło jej wydania akt, co jest zdarzeniem bez precedensu. Bez rozgłosu sąd zwrócił prokuraturze do uzupełnienia sprawę byłej posłanki Sawickiej, która to sprawa miała być przecież koroną w dokonaniach CBA. Czyżby jednak nie była, skoro nie znalazł się sąd gotów ją osądzić? Wracając zaś do prezydenta Karnowskiego, jeżeli przez tyle miesięcy prowadzi się tyle dochodzeń i nie ma nawet aktu oskarżenia, umożliwiającego obronę przed sądem i wyjaśnienie, czy prezydent Sopotu jest winny – to rzeczywiście jesteśmy poniżej jakichkolwiek standardów.