Zastanawiam się dlaczego większość Polaków odmawia udziału w wyborach do europejskiego parlamentu? Strata czasu niewielka, bo głosowanie można odbyć na ogół przy okazji jakiegokolwiek niedzielnego wyjścia z domu. Zresztą, to jedyne wybory w tym roku; demokracja nie fatyguje nas zbyt często do urn. Zapewne więc odmowie, czy raczej obojętności, towarzyszy przekonanie, że od tych wyborów nic w naszym życiu bezpośrednio nie zależy, że ten zagraniczny parlament to jakiś taki urzędniczy twór, zmontowany głównie po to żeby paru ludzi mogło nieźle zarobić. Samą Unię Europejską masowo popieramy i nie pozwolilibyśmy jej sobie odebrać - gdyby było takie głosowanie - ale przecież naszej obecności w Unii nic nie zagraża, maszynka działa, a Parlament wydaje się raczej ozdobnym elementem karoserii niż motorem Unii. Co jeszcze? Pewnie też sama kampania mogła bardziej zniechęcić niż zachęcić do głosowania. Mieliśmy powtórkę z krajowych rytualnych przepychanek, z dodatkiem jakichś infantylnych spotów. W sumie, najmniej mówiono o Europie, żaden wielki problem unijny (wspólnej polityki zagranicznej, jednej armii, rozszerzenia o Turcję, ekologii itp.) właściwie nie był omawiany. To się zrobiły takie gorsze wybory krajowe: jeszcze raz za PiS czy PO. No więc, są powody żeby te wybory - mówiąc delikatnie - zlekceważyć. A co przemawia za wyjściem z domu?
Mam ze dwa-trzy argumenty. Że jednak wybieramy reprezentację narodową do gry na wyjeździe.Tych kilkudziesięciu ludzi będzie wpływało na decyzje parlamentu (a jest tych decyzji, wbrew pozorom, dużo), ale będą tez kształtowali, na wielkim europejskim targowisku politycznym, opinię o Polsce i Polakach. Ta opinia jest ważna, gdy uciera się kompromisy, także w kwestiach bardzo przyziemnych: . Sam parlament Europejski jest próbą dołożenia do międzypaństwowych umów elementu demokracji, pośrednio wyrażonej woli ludu.