Kluk został oskarżony przez prokuratora Marka Wełnę z Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie o przekazanie przestępcom paliwowym tajnych policyjnych materiałów, korupcję i współpracę z mafią paliwową. Ciężkie zarzuty dla policjanta po ponad 30-letniej służbie.
Proces przeciwko generałowi i innym (w sumie 12 oskarżonych) toczy się od 2006 r. przed Sądem Okręgowym w Szczecinie. Od początku nie szedł jednak po myśli prokuratury – od kilku miesięcy jest bezterminowo odroczony. Po wyjściu z aresztu gen. Kluk zaczął walkę o dobre imię. Przedstawia swoją wersję wydarzeń. Mówi, że zarzuty opierają się wyłącznie na pomówieniach współoskarżonego Artura Bywalca (nazwisko zmienione), który wcześniej spędził 4,5 roku w areszcie za kombinacje paliwowe. Jego zdaniem, Bywalec poszedł na współpracę z prokuraturą i „wystawił” Kluka, bo generał, jeszcze jako komendant wojewódzki w Częstochowie, pierwszy w kraju zainicjował paliwowe śledztwa. – Ale niestety, to mafia dopadła mnie – przekonuje.
I
Mieczysław Kluk od początku 2003 r. był na policyjnej emeryturze. Przed odejściem ze służby wystąpił o pozwolenie na broń. Nosił ją w saszetce z pieniędzmi i dokumentami. Klukowie mieszkają na wsi pod Częstochową. Zakupy często robili przez Internet. Tego dnia pracował z sąsiadem w ogrodzie. Pili piwo. Zadzwonił domofon. Ktoś przy bramie powiedział: przesyłka kurierska. Kluk wziął saszetkę, żeby zapłacić.
Wersja Kluka: – Pod drzwiami stał mężczyzna bez żadnych oznakowań na ubraniu, który przy nogawce spodni ogrodniczek miał przymocowany duży pistolet. Jeżeli nie kurier, to kto? Sięgnąłem po swoją broń, przeładowałem, podniosłem do góry. Dopiero w tym momencie zaczęli krzyczeć, że są z ABW.