Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Afera hazardowa: O co chodzi?

Zbigniew Chlebowski. Fot. Tadeusz Późniak Zbigniew Chlebowski. Fot. Tadeusz Późniak
Czy politycy Platformy Zbigniew Chlebowski i Mirosław Drzewiecki ulegli lobbingowi właścicieli kasyn?

Gdy w 2006 rząd Jarosława Kaczyńskiego wpadł na pomysł, by kosztami budowy stadionów na Euro 2012 obciążyć hazardzistów, urzędnicy spartaczyli sprawę. Chcieli zdobyć 469 mln zł rocznie przy pomocy 10-proc. dopłat doliczanych do ceny każdego losu, gry na automacie czy zakładu w totalizatorze. Dopiero gdy projekt zawisł na stronie internetowej Ministerstwa Finansów jej autorzy zrozumieli, iż realizacja pomysłu jest niewykonalna w praktyce. Na przykład wygrany żeton w ruletce nie mógłby być ponownie postawiony bez uiszczenia odpowiedniej opłaty w kasie. Czy do zadań krupiera miałoby więc dojść znakowanie na stole żetonów. A po każdej grze przy kasie ustawiałaby się kolejka chętnych?
Rząd z kontrowersyjnego pomysłu się wycofał, co sugeruje, że zwyciężył zdrowy  rozsądek. Tymczasem, Centralne Biuro Antykorupcyjne (CBA) podejrzewa co innego - że to skutek lobbingu dwóch właścicieli kasyn, mieli mu ulec dwaj prominentni politycy Platformy - Zbigniew Chlebowski, szef klubu parlamentarnego PO (kieruje też sejmową komisją Finansów Publicznych) oraz minister sportu Mirosław Drzewiecki.

I tak  mamy coś, co opozycja już nazywa aferą hazardową, głośniejszą od sprawy Rywina. Dziwnym trafem ustalenia CBA ujrzały światło dzienne w czasie, gdy prokuratura finalizuje postępowanie ws. o legalności działań CBA w świetle naszego prawa. Na razie cytowane przez „Rzeczpospolitą" fragmenty nagrań z telefonów komórkowych świadczą głównie o tym, że obaj politycy PO przekroczyli bardzo ważną granicę. Jako osoby prywatne mają prawo przyjaźnić się z przedsiębiorcami, ale w przypadku regulacji prawnych, na które mają bezpośredni wpływ, nie powinni z nimi w ogóle rozmawiać. A jeśli już, to w służbowym gabinecie, oficjalnie i najlepiej przy świadkach.

Reklama