Osoby czytające wydania polityki

„Polityka”. Największy tygodnik w Polsce.

Wiarygodność w czasach niepewności.

Subskrybuj z rabatem
Kraj

Jaki lobbing?

Grażyna Kopińska. Fot. Sławomir Kamiński/ Agencja Gazeta Grażyna Kopińska. Fot. Sławomir Kamiński/ Agencja Gazeta
Mówi Grażyna Kopińska, dyrektor Programu Przeciw Korupcji w Fundacji im. Stefana Batorego

Jak odróżnić dobry lobbing od złego, łamiącego prawo?

To kwestia procedur i ich przestrzegania. Lobbing zgodny z prawem to ten, w którym lobbyści są zarejestrowani i działają otwarcie.
Niewłaściwy lobbing ma dwa oblicza. Pierwsze - to ten ukryty, w którym faktyczni lobbyści chcąc uniknąć obostrzeń ustawy o lobbingu nie rejestrują się jako lobbyści, ale przedstawiają się jako eksperci, przedstawiciele związków czy stowarzyszeń. Unikają w ten sposób obostrzeń związanych z ustawą o lobbingu (np. swobodnie uczestniczą w posiedzeniach sejmowych podkomisji, co jest niedostępne dla zarejestrowanych lobbystów). Mogą też „bez śladu" spotykać się z wysokimi urzędnikami (po spotkaniu z lobbystą zarejestrowanym urzędnicy mają obowiązek sporządzania notatek służbowych, które następnie umieszczane są w Biuletynie Informacji Publicznej). Tacy lobbyści obchodząc procedury korzystają z uprzywilejowanej pozycji. Choć ich działalność niekoniecznie musi być szkodliwa.

Drugą formą niewłaściwego lobbingu jest taki, który sprowadza się właściwie do „załatwiactwa". Lobbysta jest nie tylko niezarejestrowany, ale wywiera niejawnie nacisk przy pomocy różnych niedozwolonych metod. Proponuje na przykład politykowi korzyści materialne, atrakcyjne wyjazdy itp. W przypadku afery hazardowej, choć nie ma dowodów na zaistnienie korupcji, także możemy mówić o tej formie niejawnego i nielegalnego wywierania wpływu.

Jakie dokładnie zasady zostały złamane w przypadku afery hazardowej?

Dotyczy to zwłaszcza kontaktów z panem Sobiesiakiem, który nie zgłosił się do oficjalnego procesu konsultacyjnego (taki proces przeprowadzany jest przy każdej ustawie). Jeśli miał jakieś uwagi do ustawy powinien był zgłosić je na piśmie do właściwego departamentu w ministerstwie finansów. Tymczasem on prowadził rozmowy na temat ustawy ze znajomymi politykami.
Oczywiście poseł, który się z nim kontaktował, mógł to zrobić w ramach swoich obowiązków poselskich. Powinien był jednak rozpatrzyć tę sprawę jak każdego innego obywatela, który by się do niego zgłosił. Inaczej pozostają wątpliwości co kryje się za tymi poufnymi, prywatnymi rozmowami między politykiem a biznesmenami.

Jak rząd, poszczególne ministerstwa, urzędnicy powinni kontaktować się z przedstawicielami biznesu, by było to zgodne z prawem i etyką? Jak te kontakty powinny wyglądać?

Każdy kontakt, który nie jest ściśle prywatny, ale dotyczy pracy urzędnika lub ministra musi mieć formę służbową. W przypadku posła taką formę mieć powinien. Jeśli osoba publiczna spotyka się w sytuacji prywatnej z biznesmenem, lobbystą i jest przez niego nagabywana o sprawy służbowe, powinna poprosić o zadanie pytań w formie oficjalnej. Spotkanie prywatne nie jest miejscem zadawania tego typu pytań.

Co należy zrobić, by nie dochodziło do takich nadużyć? Czy to kwestia zmiany prawa czy raczej mentalności?

I prawa, i mentalności. Jeśli chodzi o propozycje zmiany prawa, to przez trzy lata prowadziliśmy monitoring przejrzystości procesu stanowienia prawa. Generalny wniosek jest taki, że o ile proces stanowienia prawa na poziomie parlamentu trzeba ulepszać, o tyle na poziomie rządowym wymaga on zmian zasadniczych. Konsultacje społeczne prowadzone są w niewłaściwy sposób. Komisja Europejska zaleca, by najważniejszym elementem stanowienia prawa były szerokie, jawne i przejrzyste konsultacje ze wszystkimi zainteresowanymi stronami. U nas niestety proces ten traktowany jest czysto formalnie i choć obowiązek przeprowadzenia go jest zapisany w Regulaminie prac Rady Ministrów, de facto sprowadza się wyłącznie do konsultacji z instytucjami rządowymi oraz w ramach Komisji Trójstronnej i komisji samorząd-rząd.

Organizacje społeczne i obywatele są w zasadzie poza tym obligatoryjnym systemem. Dlatego postulujemy rozszerzenie obowiązku konsultacji na wszystkie zainteresowane strony oraz wprowadzenie obowiązku odpowiadania na przedstawione uwagi, zwłaszcza wtedy, gdy są przez decydentów odrzucane. W ciągu ostatnich czterech lat tylko dwukrotnie zdarzyło się, że Fundacja Batorego dostała odpowiedź na swoje sugestie wobec projektów ustaw. Ponadto każda zmiana wprowadzana do projektu powinna mieć swojego autora, by nie dochodziło do takich sytuacji jak podczas afery Rywina, gdzie badano twarde dyski szukając osoby, która wprowadziła poprawki. Chodzi tu oczywiście o osobę, na czyjej polecenie zmiany są dokonywane. 14 września wysłaliśmy do premiera pismo z sugestiami, jak uszczelnić ten system. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy. Na prezentacji naszego raportu obecny był urzędnik Kancelarii Premiera, ale nie miał on uprawnień decyzyjnych. Liczę, że teraz, w obliczu nagłośnionej afery, premier potraktuje poważnie to, co mówimy.

Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną